Sztuka kindersztuby
Kindersztuba, savoir-vivre, bon ton - znamy ją pod różnymi nazwami. Mowa o ogładzie, czyli zespole zachowań, które sprawiają, że jesteśmy odbierani jako osoby dobrze wychowane. Chyba nie ma człowieka, któremu nie jest przyjemnie, kiedy mówi się o nim z uznaniem jako o kimś o nienagannych manierach… Warto zrobić wszystko, by to samo można było powiedzieć o naszych dzieciach.
Savoir-vivre tłumaczy się dosłownie jako "znajomość życia". Jest w tym wiele prawdy, bo komuś, kto umie zachować się w towarzystwie, naprawdę żyje się lepiej. Jak sprawić, by pociecha ujmowała zachowaniem w różnych oficjalnych (i nie tylko) sytuacjach?
Czym skorupka za młodu…
Najprostszą i najefektywniejszą metodą nauki jest, rzecz jasna, świecenie przykładem. Jeśli sami umiemy się zachować i przestrzegamy zasad współżycia społecznego, bez trudu przyswoi je również nasze dziecko. Bon ton kojarzy się najczęściej z odpowiednim postępowaniem przy stole podczas przyjęć; niektórzy nawet pokpiwają, że wiedza o tym, jakim widelcem należy jeść rybę, a jakim ciastko, nie jest przeciętnemu człowiekowi potrzebna do szczęścia. Dobre maniery to jednak nie tylko sięganie po właściwy sztuciec w czasie rautu… Czym właściwie jest ta ogłada?
Człowiek dobrze wychowany potrafi zachować się w różnych sytuacjach. Savoir-vivre obowiązuje więc w autobusie, w sklepie, na poczcie albo w drodze do pracy. Obejmuje zbiór uniwersalnych zasad dotyczących budowania relacji międzyludzkich i egzystowania wśród bliźnich. Dziecko, obserwując zachowanie rodziców, chłonie jak gąbka wartości wyznawane przez mamę i tatę. Dlatego tak istotne jest, aby pociecha dostrzegała wyłącznie (albo chociaż w większości) nasze dobre uczynki. Nie możemy oczekiwać, że będzie nas szanowała, jeśli sami jesteśmy opryskliwi wobec własnych rodziców. Niby to oczywiste, jednak wiele matek i ojców jest zawiedzionych, że nie cieszą się należytą estymą u latorośli, jednocześnie nie licząc się ze zdaniem dziadków i wygłaszając wobec nich kąśliwe uwagi.
Nie wszystko powinno zostać w rodzinie
Rodzina i najbliższe otoczenie dziecka to równocześnie idealne środowisko do zaprezentowania mu zasad rządzących skomplikowanym światem ludzkich relacji. Przyjaciele, znajomi, krewni - to osoby, z którymi ma ono do czynienia od pierwszych miesięcy życia. Dodatkowo bliscy są bardziej skłonni do wybaczania w przypadku, gdy dziecku powinie się noga i popełni towarzyskie faux-pas. To, co byłoby niedopuszczalne w gabinecie dyrektora, bez problemu "przełknie" liberalna ciocia albo babcia, dla której wnuczek jest oczkiem w głowie. Dlatego tak ważne jest, by przed "wypłynięciem na głęboką wodę" zapewnić dziecku przygotowanie w postaci licznych kontaktów z osobami, od których może - jak mawiają Francuzi - "nauczyć się życia".
W miarę dorastania dla człowieka coraz ważniejsza jest umiejętność zachowywania się wśród obcych. W dzisiejszych czasach, kiedy granice są otwarte, a świat wymaga mobilności i obeznania, więcej się podróżuje - również dotyczy to dzieci. Dobrze jest dbać o wszechstronną edukację młodego człowieka, który jako "obywatel świata" powinien umieć zaprezentować siebie i swój kraj z jak najlepszej strony. Bon ton to przecież także umiejętność radzenia sobie w nieprzewidzianych sytuacjach - dziecko wychowane, a nie "wyhodowane", wie na przykład, do kogo zwrócić się w razie kłopotów i jak rozmawiać z obcymi, żeby nie napytać sobie biedy.
W różnych krajach, a nawet w różnych regionach czy środowiskach obowiązują inne zasady zachowania. Inaczej rozmawia się z rolnikiem starej daty, a inaczej z rówieśnikiem z innego kraju, który przyjechał w ramach wymiany szkolnej. Warto dziecko od najmłodszych lat zabierać ze sobą w rozmaite miejsca. Rodzice często tego zaniechują, co jest poważnym błędem; uważa się, że kościół, restauracja czy urząd nie są odpowiednie dla kilkulatka. Należy wyzbyć się takiego myślenia! Oczywiście, może się zdarzyć, że pociecha nieodpowiednim zachowaniem ściągnie uwagę innych i narobi nam wstydu - jednak w jaki inny sposób ma nauczyć się prawidłowych reakcji?
Dziecko powinno wiedzieć, że w czasie mszy trzeba być cicho, w skupieniu słuchać księdza i nie przeszkadzać innym w modlitwie. Grzecznym należy być w poczekalni u lekarza i w urzędach czy bibliotece - w tych miejscach ma się do czynienia z osobami chorymi, starszymi albo załatwiającymi ważne sprawy i dobrze, jeśli pociecha zdaje sobie sprawę, że nie powinno się w ich towarzystwie hałasować czy błaznować, zaś w środkach publicznego transportu w dobrym tonie jest ustąpić kobiecie w ciąży, osobie ze złamaną nogą albo staruszkowi.
Dobry dla siebie, dobry dla bliźnich
Uniwersalna zasada mówi, że należy "żyć i dać żyć innym". Jest to chyba najbardziej zdroworozsądkowa reguła, której przestrzeganie zapewni nam przyjemną i pokojową egzystencję z innymi. Warto uczyć dziecko odpowiednich postaw - wobec osób niepełnosprawnych, o odmiennym kolorze skóry czy orientacji, starszych, na konkretnych stanowiskach itd. Dziecko dobrze wychowane wie, czym jest tolerancja, nie krzywdzi słabszych (tyczy się to również zwierząt) i potrafi w kulturalny sposób wyrazić swoje zdanie.
Niepokojącą tendencją coraz częściej spotykaną w XXI wieku jest promowanie bezstresowego wychowania. Nie jest to dobra droga; dziecko powinno być poddawane kontroli i znać własne ograniczenia - też te wynikające z władzy rodzicielskiej. Jako rodzice mamy prawo wymagać od młodego człowieka posłuszeństwa i odpowiedniego zachowania, a także upominać go, kiedy czyni źle - i nie jest to bynajmniej, jak przekonują niektórzy, "zamach na jego wolność" (co ciekawe, zazwyczaj taki głos podnoszą osoby, które dzieci nie mają).
W kwestii wychowania można spotkać się z wieloma opiniami i wizjami, a niemal każde podejście ma swoje plusy i minusy. Najważniejsze, by oboje rodzice reprezentowali wspólny front - odmienność zdania dezorientuje dziecko, które nie wie, kogo ma słuchać. Oczywiste jest, że będzie bardziej skłonne do posłuszeństwa wobec tego, kto wykazuje się większą liberalnością… W przypadku nauki dobrego wychowania jest to szczególnie istotne. Nie należy dopuścić do sytuacji, kiedy dziecko, siedząc w kawiarni na ciastku z dawno niewidzianą babcią, wyjmuje książkę i zaczyna czytać… Jest to nieładne, niekulturalne i dziecko powinno zdawać sobie z tego sprawę. Jednak jeszcze gorzej jest, jeśli ojciec pociechę upomni i poprosi o schowanie lektury, zaś mama machnie ręką, mówiąc: "Niech sobie czyta, przecież nic złego nie robi". Właśnie robi i powinna o tym wiedzieć.
Dla innych należy być tak samo dobrym jak dla siebie… a babci z pewnością będzie przykro, że książka jest dla wnusia bardziej zajmująca niż rozmowa z nią.
Magdalena Lipniak-Młyńczak
Najnowsze artykuły
- Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Aleksander Fredro
- Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Julian Tuwim
- Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Jan Brzechwa
- Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Maria Konopnicka
- Jak rozbudzić w dziecku pasję? Poradnik w pięciu krokach
- Odporność w czasach pandemii