Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Jan Brzechwa
OD AUTORA:
Pomysł na serię 'Inspirowanych…' zrodził się z potrzeby powrotu do pięknych, mądrych utworów, które czytała mi mama, gdy byłam dzieckiem. Wierszyki z morałem utkwiły mi w głowie, szczególnie że wiele z nich zalicza się dziś do absolutnego kanonu obowiązkowych lektur dziecięcych. Na twórczości wymienionych w podtytule artystów wzrastały kolejne pokolenia, a wielu rymowanek kolejne roczniki w szkołach uczyły się na pamięć.
Aby ich znajomość nie zginęła, warto je przypomnieć - ale wystarczająco innowacyjnie, by w dobie Internetu i dostępu do niemal każdej informacji oraz nieograniczonej rozrywki, kiedy dzieci są (niestety!) często zblazowane i prędko się nudzą, mali czytelnicy dostali coś, co ich zaciekawi. Postanowiłam w osobliwy sposób oddać hołd pisarzom-klasykom i wykorzystać ich znane i lubiane utwory jako kanwę do napisania nowych. Tak powstały kontynuacje, drugie części, remake’i albo po prostu wiersze inspirowane najpopularniejszymi utworami wybitnych autorów.
JAN BRZECHWA
(ur. 15 sierpnia 1898, zm. 2 lipca 1966) - polski poeta pochodzenia żydowskiego, autor wielu znanych bajek i wierszy dla dzieci, satyrycznych tekstów dla dorosłych, a także tłumacz literatury rosyjskiej. Z zawodu był adwokatem. Był specjalistą w dziedzinie prawa autorskiego, które wybrał jako specjalizację studiów. Po rozpoczęciu studiów prawniczych zaczął dorabiać jako autor tekstów satyrycznych oraz piosenek i skeczy. Współpracował ze znanymi wówczas kabaretami. Posługiwał się najczęściej pseudonimami Szer-Szeń oraz Inspicjent Brzeszczot.
Pierwszy tomik wierszy dla dzieci - 'Tańcowała igła z nitką' - wydano w 1938. Znalazły się w nim takie popularne do dziś wiersze, jak: 'Pomidor', 'Żuraw i czapla' czy też 'Na straganie'.
Jan Brzechwa
Na straganie
Na straganie w dzień targowy
Takie słyszy się rozmowy:
'Może pan się o mnie oprze,
Pan tak więdnie, panie koprze.'
'Cóż się dziwić, mój szczypiorku,
Leżę tutaj już od wtorku!'
Rzecze na to kalarepka:
'Spójrz na rzepę - ta jest krzepka!'
Groch po brzuszku rzepę klepie:
'Jak tam, rzepo? Coraz lepiej?'
'Dzięki, dzięki, panie grochu,
Jakoś żyje się po trochu.
Lecz pietruszka - z tą jest gorzej:
Blada, chuda, spać nie może.'
'A to feler' -
Westchnął seler.
Burak stroni od cebuli,
A cebula doń się czuli:
'Mój buraku, mój czerwony,
Czybyś nie chciał takiej żony?'
Burak tylko nos zatyka:
'Niech no pani prędzej zmyka,
Ja chcę żonę mieć buraczą,
Bo przy pani wszyscy płaczą.'
'A to feler' -
Westchnął seler.
Naraz słychać głos fasoli:
'Gdzie się pani tu gramoli?!'
'Nie bądź dla mnie taka wielka' -
Odpowiada jej brukselka.
'Widzieliście, jaka krewka!' -
Zaperzyła się marchewka.
'Niech rozsądzi nas kapusta!'
'Co, kapusta?! Głowa pusta?!'
A kapusta rzecze smutnie:
'Moi drodzy, po co kłótnie,
Po co wasze swary głupie,
Wnet i tak zginiemy w zupie!'
'A to feler' -
Westchnął seler.
Magdalena Lipniak-Młyńczak
Na współczesnym straganie (inspirowane utworem Jana Brzechwy)
Czas świat zmienia niczym czary
I zmieniają się bazary
Dawniej - swojskie nań warzywa
Dziś targ ciekawostki skrywa!
Gdzie nie spojrzysz - same dziwy
Towar - klejnot to prawdziwy
Egzotyczne tu jarzyny
Granat, kiwi, oberżyny
Kokos, cytrynowa trawa
Wybrać - bardzo ciężka sprawa!
Ich zachęty słychać z dali
Każda sztuka wciąż się chwali!
Jaka piękna i dorodna!
Zachwycania się nią godna!
'Lepszej znaleźć się nie uda,
Noszę miano superfooda!'
(Jest to określenie wspólne
Dla jarzynek, co szczególne
Mają w sobie witaminy
Dla chłopczyka i dziewczyny!)
Pierwszy się odzywa batat:
'Masz przed sobą pyry brata!
Wielki ze mnie jest pożytek
Przygotujesz wagon frytek!
Każda słodka jak ulepek
Jedną zjesz i już masz krzepę!
Ziemniak, ach! To nie to samo!
Kup batata, nie bądź lamą!'
'Panie batat! Co pan powie!' -
Kpiarsko krzyczy doń pigwowiec
“Za słownictwo pańskie - chłosta
Z pana pospolity prostak
Tak obrażać biedne pyry
Przeproś pan je w tejże chwili!'
Obok bulwa słonecznika
Sennie oczy swe odmyka
Słucha moment, jak kot prycha
'Już nie kłóćcie się, do licha
Topinambur potrzebuje
Snu; bez niego źle się czuje!'
Wtem oburza się ogórek
Obciągając garniturek
'Słuchaj, bulwo: brzuch twój płowy
Całkiem jest bezwartościowy!'
Topinambur spurpurowiał
'Lepiej z wstydu byś się schował!
Stan twej wiedzy jest naganny!
Faktem jest, że niegdyś panny
Za wojskowym szły mundurem
Dzisiaj za topinamburem!'
Spór oliwek z awokado:
'Co mówicie, jest żenadą!' -
Słychać, jak się drze smaczliwka -
'Niż ja gorsza jest oliwka!
Owoc mój z tropików gąszczu
Cudny smak jest mego miąższu
Konsystencja masła, kremu...
I nie skrzypi przy gryzieniu!'
'Lecz oliwa - samo zdrowie
Każdy lekarz ci to powie' -
Odgryzają się oliwki
Drwiąc w najlepsze ze smaczliwki
Obok kram jest z nasionami
Orzechami, bakaliami
'Stragan wasz człek każdy mija' -
Powiedziała z kpiną chia -
'Skarbem szałwi są nasiona
Czyż jest coś, co nas pokona?
Rzeknę w przypływie szczerości:
W nas najwięcej jest wartości!'
'Bzdura!' - burzy się komosa -
'Nie zadzieraj, chio, nosa!
Jam cenna jak skóra boa!
Moje imię to quinoa!'
'Wasze słowa tchną obłudą
Goji - to prawdziwe cudo!'
Odezwały się rzeczone
Karminowe, ususzone
Apetyczne kulki jagód
'Zrób z nas deser do obiadu!'
Nieco dalej - kram z jarmużem
'Jam jest odporności stróżem!'
Acerola ślepia mruży
'A mój sok każdemu służy!
Źródłem jest witamin przecie
Prawda ta uznana w świecie!'
Krzyczą, kłócąc się zażarcie
Któreś rzuca klątwy czarcie
Każde tylko o tym marzy
By się zwać najlepszą z jarzyn
Wnet odzywa się kapusta:
'Wy mówicie, żem jest pusta
Głupia, nudna, pospolita
Ja wam odpowiadam: kwita!
Wy, jarzyny tropikalne
Bardziej od swojaków marne!
Urządzacie tylko sceny
Macie znacznie wyższe ceny
A w potyczce z prostym jadłem
Wasza wartość prędko spadnie
Choć gadacie o swej krasie
Każde z was podmienić da się!
Smaku wszelakiej potrawie
Zwykły olej da - po sprawie!
Od oliwek boli brzuszek
(Również od smaczliwki gruszek)
Chia jest jak zwykłe siemię
Co karmiło polskie plemię
Z kaszą z jagły, prosa społem...
Któż znał jakąś tam quinoę?!
Batat? Z czegóż ta podnieta?
Nie pasuje do kotleta
Skoro tak słodyczą trąci!
Chyba rozum wam się zmącił!
Choć po goji błoga mina
Tak też działa... żurawina!
Sięgnie ktoś po acerolę
Gdy gra wiśnia główną rolę?
Od jarmużu lepszy seler!!!'
Ten skwitował: 'A to feler!'
W sposób ten prosta kapucha
Której zwykle nikt nie słucha
Bez nadęcia i obłudy
Zawstydziła superfoody
Choć jest egzotyka w modzie
Warto być ze swoim w zgodzie
Głoś, mój mały, pewnym głosem:
'Własne skarby mam pod nosem!'
Jan Brzechwa
Kłamczucha
'Proszę pana, proszę pana,
Zaszła u nas wielka zmiana:
Moja starsza siostra Bronka
Zamieniła się w skowronka,
Siedzi cały dzień na buku
I powtarza: kuku, kuku!'
'Pomyśl tylko, co ty pleciesz!
To zwyczajne kłamstwa przecież.'
'Proszę pana, proszę pana,
Rzecz się stała niesłychana:
Zamiast deszczu u sąsiada
Dziś padała oranżada,
I w dodatku całkiem sucha.'
'Fe, nieładnie! Fe, kłamczucha!'
'To nie wszystko, proszę pana!
U stryjenki wczoraj z rana
Abecadło z pieca spadło,
Całą pieczeń z rondla zjadło,
A tymczasem na obiedzie
Miał być lew i dwa niedźwiedzie.'
'To dopiero jest kłamczucha!'
'Proszę pana, niech pan słucha!
Po południu na zabawie
Utonęła kaczka w stawie.
Pan nie wierzy? Daję słowo!
Sprowadzono straż ogniową,
Przecedzono wodę sitem,
A co ryb złowiono przy tym!'
'Fe, nieładnie! Któż tak kłamie?
Zaraz się poskarżę mamie!'
Magdalena Lipniak-Młyńczak
A może nie kłamczucha? (inspirowane utworem Jana Brzechwy)
Szlocha mała kilkulatka
A dlaczego? To zagadka!
Płacze tak, że łez jej mało.
'Och, Marysiu! Co się stało?!'
'Smutek aż mnie w dołku gniecie
Nieszczęśliwam na tym świecie
Bo tu każdy, kto mnie słucha
Wnet kwituje, żem kłamczucha!
Że wymyślam niesłychanie
Że doniesie mojej mamie
Jak dam sobie z mamą radę
Kiedy zacznie już tyradę?
Nie chcę, by na mnie krzyczała
I od kłamczuch wyzywała!'
'Cóż za problem? Zmażesz winy
Gdy usuniesz ich przyczyny
Przestań kłamać!' 'Nie ma mowy!
Mam scenariusz już gotowy!'
'O czym mówisz, moja miła?
Cóżeś znowu wymyśliła?
Może znów mnie blefem raczysz?
Mówże zaraz, bo zobaczysz!'
'Samą prawdę! Ja nie kłamię!
Szczera jestem niesłychanie!
Wszystkie moje opowieści
Niosą najprawdziwsze treści!'
'Czyż nie ty plotłaś, że Bronka
Zamieniła się w skowronka?'
'To jest prawda, proszę pana!
Bronka utalentowana
Barwa głosu u niej cudna
Żadna pieśń dla niej nietrudna!
Kiedy śpiewa, świat olśniewa
Już uznania szmer rozbrzmiewa
Słuchacz płacze ze wzruszenia…
Tak w skowronka się przemienia!'
'A niesforne abecadło?
Powiedziałaś: z pieca spadło
I potrawkę pochłonęło...'
'Wcale się tym nie przejęło!
Gdy gruchnęło, przybiegł kotek
Nie na darmo zwie się: Psotek!
Wszyscy tkwią, stłoczeni w trwodze
Abecadło na podłodze!
Kot na karku jeży włosie
Porwał bitki w ciemnym sosie!
Nikt nie zerknął; nikt nie krzyknął
Psotek prychnął, miauknął, fiknął
Porwał mięso, potem w nogi!
Nie zawrócisz go już z drogi!
A to przecież abecadło
Kiedy z hukiem z pieca spadło
Źródłem stało się rabanu!
Ogrom tego bałaganu
Czas dał na zbrodniczą akcję…
Jak pan myśli? Czy mam rację?
Abecadło drzwi otwarło
Więc tak jakby samo zżarło!'
'A zwierzęta na obiedzie?'
'Nasze psy są jak niedźwiedzie!
Wielkie, groźne i kudłate!
Tak nazwaliśmy je zatem
Powsuwały pyski w szpary
Że coś uszczkną, pełne wiary
Rozśmieszyły tatę z mamą
Padło więc: niechaj zostaną!'
I w ten sposób wyszło na jaw
Że Marysia nie kłamała
Ubarwiała - to się zgadza
W sumie komu to przeszkadza?
Wziął rozmówca ją na boczek
Wsunął jej za ucho loczek
'Bez zabawy w kurtuazje:
Moja Maryś! Masz fantazję!
Ale chociaż mówisz szczerze
Każdy to za kłamstwa bierze
Nim inwencja cię poniesie
Lepiej wszystko spisz w notesie!'
Dobra rada wiele warta
Pisze się za kartą karta!
Opowiastki i wierszyki
Wnet je pokochały smyki!
Znają dzisiaj dzieci wszystkie
Twórczość Marii Konopnickiej!
Jan Brzechwa
Tydzień
Tydzień dzieci miał siedmioro:
'Niech się tutaj wszystkie zbiorą!'
Ale przecież nie tak łatwo
Radzić sobie z liczną dziatwą:
Poniedziałek już od wtorku
Poszukuje kota w worku,
Wtorek środę wziął pod brodę:
'Chodźmy sitkiem czerpać wodę.'
Czwartek w górze igłą grzebie
I zaszywa dziury w niebie.
Chcieli pracę skończyć w piątek,
A to ledwie był początek.
Zamyśliła się sobota:
'Toż dopiero jest robota!'
Poszli razem do niedzieli,
Tam porządnie odpoczęli.
Tydzień drapie się w przedziałek:
'No a gdzie jest poniedziałek?'
Poniedziałek już od wtorku
Poszukuje kota w worku -
I tak dalej...
Magdalena Lipniak-Młyńczak
Rok (inspirowane utworem Jana Brzechwy)
Tydzień dzieci miał siedmioro
Lecz rok - rekord! Dwanaścioro!
Styczeń, idąc, śniegiem prószy
Luty mrozem ścina uszy
Marzec, kwiecień - lubią zmiany
Strasznie niezdecydowani!
Sypną szronem o poranku
Lub posadzą kwiaty w parku
Wiele wersji w planach mają
Nigdy się ich nie trzymają!
Mówią: 'Niechaj zima minie!
Ptak zakwili, liść rozwinie!'
I już się cofają rakiem!
Konsekwencji brak - ich znakiem!
Maj stateczny jest w poglądach
Po bliźniaków krnąbrnych rządach
Ach! Przyjemnie w las dać nura
Rozbujała w nim natura
Ciepły deszczyk, wietrzyk lekki
Gdybyś, brzdącu, złapał kredki
Zieleń zużyłbyś w trymiga
Spójrz! Maj z wiosną w polu śmiga!
Czerwiec bardzo chce być lipcem
Skupia na tym siły wszystkie
Piecze słońcem na wzór brata
Wszystko robi na wariata!
Więc mu czasem nie wychodzi
Oczami za lipcem wodzi...
Ten gdzie indziej wzrok kieruje
Bowiem z sierpniem współpracuje
Szybko, sprawnie, bez zadęcia
Wspólne kreślą przedsięwzięcia
Najważniejszym - tak, masz rację! -
Niewątpliwie są wakacje!
Wkracza wrzesień: 'Koniec laby!
Sadzać tyłki w ławkach, szkraby!'
Dzieci w płacz - się serce kraje!
Wrzesień więc przed bratem staje:
'Masz tu, drogi październiku
Fantów wspaniałych bez liku!
Smutno tak, gdy ptak nie śpiewa
Więc czerwienią maźnij drzewa
Rozrzuć tu i tam żołędzie
Kasztan również ma być wszędzie!
Jeszcze zerknę na te zbytki...
Rozwieś pajęczyny nitki!
Upływ czasu - żadna strata
Gdy się ma namiastkę lata!'
Chodzi brat, rozdaje fanty
(Wszystkie cenne jak brylanty!)
Już awersja dzieci znika
Hej! Za zdrowie października!
Gdy się ku końcowi chyli
Młodszy brat skorzystał z chwili
Zadął wiatrem, sypnął gradem
(Nie odmówisz mu powabu
Kiedy strąca liście grabów
W końcu zwie się listopadem!)
Wnet pokryły świat szarości
Ludzie wyczekują gości!
Wokół świąt się życie kręci
Boże Narodzenie nęci
Zapachami, wspomnieniami…
Niech już krewni będą z nami!
Gwiazda balu! Wkroczył grudzień
Cały rok szedł w wielkim trudzie!
On ostatni jest z dwunastki
Tu więc koniec opowiastki
Minął rok - nikt nie wie kiedy!
Pożegnamy go, a wtedy:
Styczeń znowu śniegiem prószy
Luty mrozem ścina uszy...
Najnowsze artykuły
- Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Aleksander Fredro
- Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Julian Tuwim
- Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Jan Brzechwa
- Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Maria Konopnicka
- Jak rozbudzić w dziecku pasję? Poradnik w pięciu krokach
- Odporność w czasach pandemii