Podany adres email jest błędny
Pole wymagane

Nie masz konta? Zarejestruj się za darmo!

Odporność w czasach pandemii

W 1985 roku ukazała się książka wybitnego kolumbijskiego pisarza Gabriela Garcíi Márqueza pt. 'Miłość w czasach zarazy'. Prawie cztery dekady później, w 2020 roku, również doczekaliśmy się zarazy, z którą trzeba walczyć. Jak to zrobić? Między innymi budując własną odporność, by nie doszło do zakażenia.

 

Cały świat żyje informacją o rozprzestrzeniającym się w zastraszającym tempie nieznanym koronawirusie. Źródło choroby pojawiło się w 6. co do liczby ludności mieście  Chin o nazwie Wuhan. Miało to miejsce jakiś czas temu i od razu wywołało panikę. Strach pogłębił się pod koniec stycznia, kiedy mimo starań i prób odizolowania zakażonej strefy, w Europie odnotowano pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem u powracającego z Chin podróżnika.

 

Poznaj wroga

Wirus nie jest tak zjadliwy jak SARS (pierwsze przypadki w Hongkongu i Wietnamie w 2012 roku) czy MERS (epidemia w Korei Południowej w 2015 roku). Objawy zakażenia wszystkimi trzema koronawirusami są grypopodobne i skupiają się na układzie oddechowym, który w znacznym stopniu upośledzają. Charakterystyczne dla zakażenia wirusem MERS symptomy to: gorączka z dreszczami, zadyszka i kaszel z intensywnym odkrztuszaniem. U części pacjentów pojawiają się również bóle mięśniowe, bóle brzucha, biegunka i wymioty. Wirus SARS wywołuje chorobę o tej samej nazwie, którą tłumaczy się jako zespół ostrej ciężkiej niewydolności oddechowej. W początkowej fazie choroby obraz jest mało charakterystyczny, dominują objawy grypopodobne wymienione wyżej, a dodatkowo zmęczenie, bóle głowy, uczucie ogólnego rozbicia, brak apetytu, czasem nudności, katar, kaszel oraz zawroty głowy.

 

Wirus z Wuhan nie wywołuje tak groźnych chorób, a objawy są subtelniejsze - nie znaczy to jednak, że jest mniej niebezpieczny. W przypadku tego koronawirusa ryzyko wiąże się głównie z większą zaraźliwością i mniejszą wykrywalnością na wczesnym etapie choroby. Dla porównania: okres inkubacji wirusa SARS, czyli czasu od chwili wtargnięcia go do organizmu do momentu wystąpienia pierwszych objawów, wynosi 3-7 dni, podczas gdy inkubacja najnowszego koronawirusa może trwać nawet rekordowe 24 dni! Oznacza to, że osoba zainfekowana przez 24 dni nie ma symptomów i nieświadoma swojego stanu przenosi chorobę dalej. Nawet trzykrotnie dłuższy okres poddawania przez nosiciela osób z najbliższego otoczenia działaniu wirusa przekłada się niestety na znacznie większą liczbę zachorowań.

 

Najbardziej zagrożone są osoby o obniżonej lub nierozwiniętej odporności, czyli przewlekle chorzy, starsi oraz małe dzieci. Członkowie tych grup, a raczej ci, którzy się nimi opiekują, powinni zwrócić szczególną uwagę na stan zdrowia w niepewnych czasach koronawirusa.

 

Rodzice z dzieckiem w maseczkach

 

Trzymaj rękę na pulsie

Główny Inspektorat Sanitarny na oficjalnej stronie internetowej przedstawia zasady postępowania w przypadku zetknięcia się z koronawirusem lub podejrzenia, że groźna sytuacja mogła mieć miejsce:

 

https://gis.gov.pl/wp-content/uploads/2020/01/aktualizacja.png

 

Każdy przypadek zaobserwowania niepokojących objawów należy zgłosić lekarzowi. Problemem może być fakt, że symptomy zakażenia koronawirusem są niespecyficzne i pasują do wielu innych schorzeń, nie wyłączając popularnej w okresie zimowym grypy. Przy wyjątkowo łagodnej, wilgotnej zimie układy odpornościowe nie są w stanie się zahartować, a brak mrozu sprzyja wylęganiu się wirusów i ich rozprzestrzenianiu się w powietrzu, które - gdyby temperatura spadła poniżej zera, jak powinno być zimą - nie stanowi dla nich nieprzyjaznego środowiska.

 

Jak do wszystkiego, również do samokontroli należy podejść z rozsądkiem. Obserwować uważnie siebie oraz członków najbliższej rodziny, ze szczególnym uwzględnieniem dzieci i osób starszych. Nie należy podchodzić do sprawy w sposób bagatelizujący - 'Nigdzie nie podróżowałem, nie znam żadnego Chińczyka, a o istnieniu takiego miasta jak Wuhan dowiedziałem się z TV po pierwszych reportażach o strasznej chorobie. Nawet nie leciałem samolotem! Jestem bezpieczny'. Nie do końca. Dzisiejszy świat ma otwarte granice i podróżują nawet najmłodsi. Nie należy wykluczać, że w sklepie, w kościele, w miejscu pracy, którym jest wielonarodowe biuro czy ogromna firma produkcyjna zatrudniająca obywateli wielu państw, możemy natknąć się na nosiciela koronawirusa. Szalenie niebezpieczne są również szkoły, przedszkola i żłobki, bo dzieci prędko łapią chorobę i nawet jeśli ich rodzice powracający np. z podróży służbowej z Azji nie zachorują, to one mogą zarazić się, a ich stan ze względu na nie w pełni ukształtowany układ immunologiczny, prawdopodobnie pogarszać się będzie z minuty na minutę. Zresztą, niekoniecznie ojciec czy matka muszą lecieć do Azji - w chwili pisania tych słów, w ostatniej dekadzie lutego, niestety coraz więcej przypadków zachorowań odnotowuje się w krajach europejskich. We Włoszech zarażonych liczy się już na setki!

 

Oczywiście nie należy popadać w paranoję. To bez sensu zamykać siebie i rodzinę w czterech ścianach, szpuntować drzwi i najlepiej siedzieć po ciemku, by wirus nas nie znalazł. Na szczęście jego główne źródło, czyli Wuhan, dzieli od Warszawy ponad 7500 km. To sporo i naprawdę nie ma potrzeby panikować. Wystarczy zachować czujność.

 

Jak to zrobić?

Nie ma lepszego sposobu na bycie zdrowym niż niedopuszczenie do zachorowania. Szalenie istotna jest profilaktyka. Ta w przypadku nowoodkrytego koronawirusa sprowadza się do czynności, które podejmujemy, żeby zapobiegać częstym w naszym klimacie infekcjom - grypie, zapaleniu górnych dróg oddechowych, anginie. Warto mieć z tyłu głowy, że na koronawirusa nie ma szczepionki! Cały czas naukowcy usiłują znaleźć stuprocentowo skuteczny antybiotyk, jednak nim im się uda, sytuacja na świecie może bardzo się pogorszyć, a wirus rozpanoszyć jak po własnym folwarku.

 

Najlepsze metody postępowania podpowie rozsądek oraz… mama i babcia. To one zwykle są w rodzinie ekspertkami od rozpoznawania i leczenia codziennych dolegliwości. Pomyślmy - co radziłaby nestorka rodu, gdyby poprosić ją o wymienienie sposobów na poprawę odporności? Jej podpowiedzi być może wydadzą się oklepane i nieprzystające do wymiaru niebezpieczeństwa, jednak to pozory. Informacje o wirusie z Wuhan rozdmuchują media, napędzając spiralę strachu, tymczasem nie jest on tak śmiertelny jak pozostałe koronawirusy (generalnie inne drobnoustroje chorobotwórcze), które znamy od dawna. Jego siłą jest odporność na warunki atmosferyczne i bardzo długa jak na tego typu mikroba żywotność poza organizmem nosiciela.

 

Misja na dziś: poprawiamy odporność!

Oto kilka uniwersalnych porad, których mogłyby udzielić mamy, babcie i które do znudzenia powtarzają lekarze.

 

  • CZYSTOŚĆ OTOCZENIA

Czy wiesz, że człowiek codziennie ma styczność z milionami bakterii? Zdecydowana większość, nawet ponad 95%, jest dla niego neutralna albo wręcz pozytywna. Jedynie niewielka część jest chorobotwórcza. Żeby ta niechlubna mniejszość nie stanowiła zagrożenia, warto zastanowić się, gdzie w codziennym życiu jest najwięcej bakterii. Zgodnie z powszechną zasadą, że najwięcej wypadków i dramatycznych sytuacji przydarza się w miejscu uznawanym za spokojną przystań, czyli we własnym domu, to właśnie w nim należy szukać niebezpieczeństwa.

 

Dwa pomieszczenia narażone są na obecność bakterii szczególnie - kuchnia i łazienka. Generalnie wszędzie tam, gdzie jest wilgotno i ciepło, bakterie namnażają się błyskawicznie. Dodatkowo tu i tu znajduje się zazwyczaj mnóstwo niewielkich przedmiotów, które stają się siedliskami bakterii, dając im doskonałe warunki do życia. Gąbki, ścierki, szczotki do zębów i do szorowania podłóg; kosz na brudne pranie, gdzie zazwyczaj umieszcza się ubrania nie tylko noszone i nieświeże, ale też (zwłaszcza przy dzieciach) ubrudzone, zalane, zabłocone; kosz na odpadki organiczne w kuchni czy zlewozmywak, ociekacz na sztućce i suszarka do naczyń, a w łazience - wnętrze pralki lub suszarki do ubrań ze szczególnym uwzględnieniem wiecznie mokrych przestrzeni pod uszczelkami czy trudno dostępnych miejsc po rurkami i przewodami.

 

Systematyczne utrzymywanie porządku jest pierwszym krokiem do zachowania zdrowia, niezależnie od tego, czy opiekujemy się maleństwem, dzielimy mieszczanie ze starszymi osobami czy mamy kilka psów. Używanie w rozsądnych ilościach płynów do dezynfekcji i antybakteryjnych kosmetyków, wietrzenie pomieszczeń, trzepanie poduszek, kołder i kap oraz częsta wymiana bielizny pościelowej, regularne odkurzanie i nawilżanie powietrza - są to proste czynności, które niby niewiele znaczą, ale w ogromnym stopniu ograniczają możliwość namnażania się drobnoustrojów.

 

  • HIGIENA OSOBISTA

Naukowcom z amerykańskiego National Human Genome Research Institute udało się ustalić, które punkty na ciele człowieka są najgęściej zasiedlone przez różne bakterie. Badaczom udało się odkryć, że największe skupiska drobnoustrojów mieszczą się na skórze rąk. Nie ma w tym nic dziwnego, skoro dłońmi dotykamy setki powierzchni użytkowych dziennie, łapiemy dziesiątki przedmiotów, na których roi się od bakterii, jak mysz komputerowa, klucze, monety czy smartfon.

 

Warto często myć ręce. Prawda to oczywista, ale niekoniecznie dla wszystkich - szczególnie najmłodsi członkowie rodziny lubią sobie robić od czasu do czasu 'Dzień Dziecka' i odpuszczać czynności higieniczne. Częściowo jest to wina rodziców, którzy z okazji urodzin 'nagradzają' dziecko dodatkową porcją słodyczy i nie egzekwują umycia zębów albo, kiedy pociecha miała zły dzień, pozwalają dla poprawy nastroju chlapać się w kałużach podczas deszczu. Wiadomo - im więcej deszczówki za kołnierzem i błota w butach, tym przedniejsza zabawa!

 

W niepewnych czasach, gdy nie do końca wiadomo, czy ten kaszel to jeszcze przeziębienie, czy już koronawirus, nie można pozwolić sobie na taką pobłażliwość. O higienę osobistą trzeba dbać podwójnie. Wyjdzie nam na zdrowie.

 

  • SPRAWDZONE, UNIWERSALNE, SKUTECZNE

Można przyjąć roboczo, że wszystko, co pozytywnie wpływa na nas na co dzień, będzie odpowiednie również w okresie zwiększonej zachorowalności. Lekarze (oraz babcie, ciocie i mamy, ale one same w sobie są naszymi 'lekarzami pierwszego kontaktu') wymieniają, co zrobić, by zachować zdrowie: wysypiać się, uprawiać sport, a dzieci zachęcać do zabaw na świeżym powietrzu, dbać o urozmaiconą, pożywną dietę, nawadniać się oraz regularnie badać w podstawowym chociaż zakresie - ciśnienie, stan uzębienia, wzrok, słuch, mammografia. W wielu miejscowościach władze miasta organizują bezpłatne akcje, w ramach których można za darmo skontrolować swój stan zdrowia lub sprawdzić, czy wszystko w porządku z naszym rodzicem czy dzieckiem.

 

W większości przypadków takie proste metody wystarczą, żeby utrzymać ciało w dobrej kondycji. Nie na darmo mówi się, że w zdrowym ciele zdrowy duch, dlatego starajmy się nie martwić na zapas i nie dać się ponieść negatywnym emocjom. Epidemie się zdarzają, a wirusy mutują. Pojawiają się nowe szczepy i nowe choroby, na które trzeba na bieżąco szukać lekarstw. Świat przetrwał już zarazy gruźlicy, grypy hiszpanki, dżumy czy czarnej ospy. Każda okupiona była ogromnymi stratami w ludziach, jednak w dzisiejszych czasach mamy o niebo lepsze zaplecze sanitarne, warunki i środki do walki z pandemiami.

 

Wystarczy odrobina zdrowego rozsądku, by znacząco zmniejszyć ryzyko podupadnięcia na zdrowiu nas samych i naszych bliskich.

 

  • NIE DAJ SIĘ ZWARIOWAĆ

To normalne, że ludzie się boją. Nie na co dzień (na szczęście!) świat obiega informacja, że pojawił się nowy wirus, który wywołuje śmiertelne schorzenia, uszkadza układ oddechowy i na którego nie ma lekarstwa. I tutaj jednak warto zachować rozsądek. Nie poddawajmy się panice i nie dajmy sobie wmówić, że znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia, bo to nieprawda.

 

Od kilku tygodni można zaobserwować wzmożone działania mające na celu poprawę zdrowia. Nie ma w tym nic dziwnego (i złego), jednak żadna przesada nie jest zalecana. Bardzo popularne, wyprzedawane na pniu maseczki niestety nie stanowią wystarczającego zabezpieczenia przed koronawirusem. Maska chirurgiczna wykonana jest z kilku warstw włókniny, dopasowuje się do twarzy za pomocą gumek mocowanych za uchem. W wielu miejscach popyt na nie tak się zwiększył, że maseczki stały się towarem luksusowym i trudno dostępnym.

 

Tymczasem standardowa maseczka chirurgiczna sama w sobie może być źródłem drobnoustrojów, które pozostają na jej powierzchni lub mogą się wydostać bocznymi krawędziami. Tego typu maseczki nie mogą być stosowane wielokrotnie, a po każdym dotknięciu tkaniny należy dokładnie umyć ręce. Bądźmy szczerzy - nie zawsze udaje się spełnić te wymogi, a wiele osób wychodzi z założenia, że osłonięcie twarzy maską, a nawet samo jej posiadanie w magiczny sposób dodadzą im +5 do odporności na wszelkie zło świata. Byłoby prościej, gdyby to tak działało, jednak rzeczywistość jest bardziej brutalna.

 

Bieżąca eliminacja zagrożenia wirusowego jest szczególnie ważna. Koronawirus wywołuje objawy grypopodobne, ale jego cząsteczki pozostają żywotne znacznie dłużej niż w przypadku wirusa grypy, który 'znika' po upływie 24 godzin. Izolowanie się na siłę również nie przyniesie pozytywnych efektów, a co najwyżej frustrację i problemy w pracy i w szkole, kiedy zaczniemy zaniedbywać obowiązki. Nie ma sensu wlewać sobie w gardło galonów niesmacznych ziółek i łykać garściami suplementów obiecujących zwiększenie odporności (zazwyczaj na obietnicach się kończy). Wreszcie - nie trzeba, a nawet nie powinno się dążyć do tego, by otoczenie, w którym żyjemy my i nasze rodziny, było idealnie sterylne. Nadużywanie (znacznie przewyższające potrzeby) środków dezynfekujących i antyseptyków, pucowanie wszystkiego za pomocą silnie odkażających specyfików z chlorem czy alkoholem to pierwszy krok w kierunku osłabienia własnej odporności, a mamy ją przecież budować, nie likwidować!

 

Nie ma sensu bać się koronawirsa. Epidemie były, są i będą. Trzeba podejść do sprawy z rozsądkiem, używać rozumu i nie panikować. W razie jakichkolwiek wątpliwości szukać pomocy u specjalistów, którzy tylko czekają na to, by się do nich zwrócić.

 

Nie jesteśmy bezsilni w walce o własne zdrowie. Przyswojenie sobie tej prawdy jest podstawą do przetrwania pandemii dowolnej choroby w stanie nienaruszonym, dzięki czemu dramatyczne sformułowania zawierające słowo 'zaraza' pozostaną tam, gdzie ich miejsce - w tytułach klasyków światowej literatury.

 

Magdalena Lipniak-Młyńczak

Zobacz również

Zdrowe propozycje słodyczy dla naszych pociech

Zdrowe propozycje słodyczy dla naszych pociech

Słodycze, ach te słodycze! Które dziecko ich nie lubi? Większość naszych milusińskich z ogromną chęcią sięga po wszelkiego rodzaju słodkości. Dlatego polecamy kilka zdrowych propozycji słodyczy, które z...

czytaj więcej

Jaskinie solne - zdrowotny plac zabaw

Jaskinie solne - zdrowotny plac zabaw

Jaskinie lub też groty solne to świetne miejsce do odwiedzenia z dziećmi, jest to bowiem idealny sposób na łączenie przyjemnego z pożytecznym. Dla dzieci jest to świetna okazja do zabawy, a dla rodziców do relaksu.

czytaj więcej