Podany adres email jest błędny
Pole wymagane

Nie masz konta? Zarejestruj się za darmo!

Nie kłam, kochanie! Jak radzić sobie z kłamstwami dzieci?

W pewnym popularnym serialu główny bohater wyznawał zasadę, że 'wszyscy kłamią'. Być może nie jest aż tak źle, jednak pozostaje faktem, że chyba każdemu od czasu do czasu zdarza się rozminąć z prawdą. Jak to jest w przypadku dzieci? Co zrobić, gdy przyłapiemy pociechę na kłamstwie?

 

Nie od razu Kraków zbudowano...

... i również nie od razu człowiek uczy się kłamać. Nie rodzimy się z tą umiejętnością, bo na początkowym etapie rozwoju nie jest nam ona niezbędna do przeżycia (niektórzy twierdzą, że na dalszych też nie, jednak stanowią oni, niestety, mniejszość).

 

Mówi się, że dzieci nie potrafią kłamać i jest w tym sporo racji. Czynność ta wymaga bowiem wystarczająco rozwiniętego mózgu. Przyłapanie małego dziecka na kłamstwie wbrew pozorom jest dobrym omenem - świadczy, że maluch zaczyna myśleć nieszablonowo, kreatywnie, uczy się dedukcji, a jego umysł pracuje na najwyższych obrotach. Dlaczego? Ponieważ z perspektywy ludzkiego mózgu powiedzenie prawdy jest zwyczajnie... prostsze. Mniej zachodu, mniej wysiłku, nie potrzeba tracić czasu i energii na wymyślenie kłamstwa, wystarczy opisać stan faktyczny. Do tego jeszcze ta nieprawdziwa wersja powinna być wiarygodna, żeby się nie wydało, nie mówiąc o konieczności przewidzenia, jaką ona wywoła reakcję i czy o taką nam chodzi. Na koniec trzeba to kłamstwo dobrze zapamiętać i to w takiej formie, w jakiej pierwotnie opuściło nasze usta - tutaj nie przypomnimy sobie nic, odwołując się do wspomnień, bo jeśli to, co przeżyliśmy, wyglądało kompletnie inaczej, to... żadnych wspomnień nie mamy!

 

Mózgi maluszków, które już mówią, mają inne rzeczy 'do roboty' niż wymyślanie kłamstw. W wieku 2-3 lat dziecko odkrywa świat i musi skupić na tym całą uwagę. Odciąganie go od tego byłoby nieefektywne i znacząco spowolniło rozwój dziecka. Mózg nie jest głupi i doskonale wie, czego mu potrzeba.

 

dziewczynka zakrywająca rękami usta
Małe dzieci mówią nieprawdę z różnych, często błahych powodów 

 

(Nie)miłe złego początki

Kiedy więc dzieci zaczynają kłamać? To zależy, oczywiście, od konkretnego przypadku. Istotne są uwarunkowania genetyczne, tempo rozwoju mózgu, a przede wszystkim - pierwotna i wtórna socjalizacja. Przyjmuje się, że zdolność do kłamania (czyli świadomego oszukiwania i wprowadzania w błąd) pojawia się około 4. roku życia. Częściej jednak pojawienie się tego 'talentu' można zaobserwować u nieco starszych dzieci, pięcio- czy sześciolatków.

 

Łatwo zauważyć, że zbiega się to z momentem rozpoczęcia przez dziecko nauki przedszkolnej czy szkolnej. Intensywna socjalizacja i budująca się sieć relacji społecznych, której młody człowiek nie musiał tworzyć w domu, gdzie wszyscy go kochali, pieścili i skupiali na nim uwagę, sprawiają, że dziecko musi dopasować się do otoczenia. Przejmuje pewne postawy i zachowania, chłonąc jak gąbka to, co robią i mówią rówieśnicy. Działa to zbawiennie na jego rozwój, ale niestety proces ten dotyczy również wartości nieakceptowalnych, takich jak właśnie kłamstwo. Dzieci uczą się od siebie nawzajem, a posłanie syna lub córki do szkoły skutkuje tym, że jego rozwój nabiera tempa - niestety, również w negatywnym sensie.

 

W tym miejscu trzeba dokonać kategoryzacji. Zdarza się, że maluchy opowiadają niestworzone historie, które niekoniecznie są naumyślnym łgarstwem. Kilkulatek może mieć jeszcze problem z oddzieleniem rzeczywistości od fikcji, którą poznał, oglądając bajki, grając w gry czy nawet śniąc. Dla niego oba światy są tak samo prawdziwe; nie należy się dziwić i niepokoić, gdy zostaniemy uraczeni historią o tym, jak dzielny Janek walczył na placu zabaw z kosmitami, siekając ich na kawałki szponami Wolverine’a (lepiej nie puszczać maluchom 'X-Menów'), a córeczka wygrała konkurs na piosenkę i zakochał się w niej Najprzystojniejszy Chłopak w Mieście ('High School Musical' również lepiej im oszczędzić). Dzieciaki tak mówią, bo w ich mniemaniu nie jest to fikcja, a nawet jeśli są już na tyle duże, że zdają sobie z tego sprawę - nie mają wystarczających zdolności komunikacyjnych, by te spostrzeżenia przekazać.

 

Namierzyć źródło problemu

Nie ma sensu działanie objawowe. Dziecko kłamie - zgoda, jest to zjawisko, z którym trzeba walczyć. Niestety, na nic zdadzą się wysiłki rodziców strofujących latorośl, jeśli nie poznają przyczyny, dla której młody człowiek tak się zachowuje. W przypadku kłamstwa sprawa jest na tyle subtelna, że ostrożnie należy dobierać również środki zaradcze.

 

Dzieci kłamią najczęściej z kilku powodów. Za każdym razem chcą zaspokoić jakąś swoją potrzebę. Kłamstwo w ich mniemaniu może im zapewnić ochronę: gdy syn rozbił wazon, bo grał w domu w piłkę (chociaż rodzice zabronili!), to uniknie kary, jeśli uda mu się zwalić winę na siostrę. Równie istotna jest potrzeba przynależności: dziecko, jak każdy człowiek, chce czuć się akceptowane i lubiane w grupie, dlatego rozpowiada kłamstwa, które mają zapewnić mu szacunek, posłuch, zachwyt kolegów. Po pewnym czasie rodzic dowiaduje się, że pociecha regularnie wyjeżdża na wakacje do Tunezji (podczas gdy rodzinę stać jedynie krótki wypad w góry albo dwutygodniowy pobyt u krewnych na wsi), trenuje taekwondo (chociaż nawet nie potrafi wymówić poprawnie tej nazwy), a w czasie ferii najszybciej nauczyła się jeździć na nartach (mimo że na pochwałę instruktora mogła liczyć wyłącznie wtedy, gdy jakimś cudem utrzymała pion).

 

Dzieci kłamią też dla zwrócenia na siebie uwagi. W tym przypadku rodzice mogą poczuć się zirytowani, gdy np. latorośl symuluje chorobę, by nie iść do szkoły. To normalne i zwykle nie wynika z braku chęci do nauki w ogóle, tylko z konkretnego powodu, jak chociażby sprawdzian, na który pociecha się nie przygotowała. Zamiast wybuchać złością, rodzic powinien zainteresować się, co było dla syna czy córki takie trudne i przysiąść wspólnie nad lekcjami bądź pomyśleć o korepetytorze. Uczmy dziecko, że nie trzeba być zawsze wybitnym - uczciwiej jest stawić czoła wyzwaniu i polec, ale z obietnicą poprawy wkrótce, niż podkulić ogon i nakłamać, usprawiedliwiając w ten sposób choćby brak próby rozwiązania problemu.

 

Na coś poważniejszego wskazują kłamstwa większego kalibru, np. że dziecko jest w domu bite (!). Jeśli nie ma to pokrycia w rzeczywistości, bezwzględnie trzeba dowiedzieć się, dlaczego pociecha rozpowiada takie rzeczy. W znakomitej większości przypadków ma jakieś kłopoty, o których nie chce rozmawiać przez wstyd lub strach i łganie uznaje za prostsze wyjście. Jedynie w nielicznych (na szczęście!) przypadkach takie zachowanie wynika po prostu ze złośliwości dziecka. Uff!

 

Wreszcie, dzieci mogą kłamać, bo najzwyczajniej w świecie... nudzi im się. Tutaj trzeba się wykazać odrobiną kreatywności... Ale o tym za chwilę.

 

Uśmiechnięci mama z dzieckiem
Bliskie relacje ułatwiają rozwiązywanie problemu dziecięcych kłamstw

 

Rodzicielskie TDL

Skrót TDL rozwija się do 'to-do list', co po angielsku oznacza listę rzeczy do zrobienia. Często w sytuacji przyłapania dziecka na kłamstwie czujemy się bezradni i nie wiemy, jak moglibyśmy to naprawić. Naprawić - ponieważ wydaje nam się, że oszukiwanie przez syna czy córkę jest wynikiem złego wychowania. Mamy i ojcowie zadają sobie pytanie, czy nie dopuścili się zaniedbań, czy wystarczająco z dzieckiem rozmawiali, czy przekazali mu odpowiednie wartości? Chyba nie, skoro pociecha łże jak pies!

 

Nie jest to prawidłowe podejście. Po pierwsze - rodzice nie są w stanie w stu procentach 'zaprogramować' dziecka. Dopóki jest małe, jest to jeszcze możliwe, ale z wiekiem rośnie nie tylko jego ciało, ale też przekora. Maluch coraz częściej podejmuje własne wybory i jest święcie przekonany, że są one najlepsze na świecie. Po drugie - każdy przechodzi przez ten etap i jest on naturalny. Okres nieszczerości trzeba po prostu przeczekać. Fascynacja kłamstwem (poniekąd uzasadniona, bo dla dziecka jest to nowe, dotąd abstrakcyjne zjawisko, które potencjalnie otwiera przed nim masę drzwi) szybko mija. Gdy tylko lżenie w żywe oczy spowszednieje, pociecha sama dojdzie do wniosku, że mówienie prawdy jest mniej kłopotliwe, przyjemniejsze i na pewno sprawia mniej przykrości tym, których kochamy (nawet jeśli nie mamy do przekazania pozytywnych informacji).

 

Czy wobec powyższego istnieje w ogóle sposób na zniechęcenie młodego człowieka do kłamstwa? Wróćmy do śródtytułu. Naszą to-do list powinno otwierać podkreślanie znaczenia prawdy i przekazywanie wartości moralnych. Dostrzegaj starania dziecka i chwal za szczerość - nawet jeśli prawda jest trudna. Nie trzeba się martwić, że dziecko opacznie zrozumie nasze intencje i np. zgarnie pochwałę za dokuczanie psu. Wystarczy powiedzieć: 'Cieszę się, że jesteś ze mną szczery, choć to źle, że jesteś niedobry dla Burka. Za to, że się przyznałeś, nie ukarzę cię, ale obiecaj, że już tego nie zrobisz'. W dziecku wytworzy się odruch mówienia prawdy, która kojarzyć mu się będzie z czymś przyjemnym. (Oczywiście, jeśli sytuacja się powtórzy, dziecko powinno odpowiedzieć za krzywdę pupila, jednak podkreślajmy, że to i tak dobrze, że maluch powiedział od razu prawdę, bo gdyby to zataił i wszystko się wydało, wpadłby w większe kłopoty.)

 

Istotne w nauce mówienia prawdy jest stosowanie się do własnych zasad. Rodzice staną się wiarygodni, kiedy sami nie będą oszukiwać. Warto też powstrzymać się od etykietowania i wyzwisk. Niedopuszczalne są odzyski w stylu: 'Ty niewychowana kłamczucho!'. Pociecha, która to usłyszy, nie będzie się starać poprawić - po co, skoro w oczach mamy i taty i tak jest 'kłamczuchą'? Poza tym... w jakim świetle stawiają samych siebie rodzice, skoro to właśnie ONI powinni byli tę 'bezczelną smarkulę' wychować?

 

Wreszcie, rodzice powinni przyswoić sobie prastarą prawdę, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Jak wspomniałam, młodsze dzieci nie radzą sobie z odróżnieniem fikcji od rzeczywistości. Warto uczyć je od małego, co jest prawdą, a co - wytworem wyobraźni. Dla malucha nie ma różnicy, czy na ekranie telewizora leci dokument o zwierzakach w schronisku czy film fantasy o wilkołakach. Równie mocno uwierzy w istnieje nieszczęśliwych piesków czekających w klatkach na kochającego pana, jak i groźnych wilkołaków. Dlatego tak ważne jest choćby czytanie przed snem. Wybierajmy baśnie i w czasie lektury róbmy pauzy na doprecyzowanie: 'Smoki tak naprawdę nie istnieją, ale w tej książce są ważne, bo tak sobie wymyślił autor'.

 

Co ciekawe, małe dzieci często kłamią z powodu... braku kompetencji komunikacyjnych. Zwyczajnie mają zbyt ubogi zasób słownictwa, by w sposób niebudzący wątpliwości wyłuszczyć prawdę. Mądry rodzic uczyni wszystko, by ów zasób poszerzyć - wymyślając gry uczące kreatywności, zachęcając dziecko do śpiewania piosenek i recytowania wierszyków, a przede wszystkim po prostu dużo z nim rozmawiając.

 

Indeks czynności zakazanych

W XVI wieku Kościół katolicki po raz pierwszy opracował indeks ksiąg zakazanych, czyli listę ksiąg, których nie wolno było czytać i rozpowszechniać. Podbierzemy pomysł i stworzymy inną 'zakazaną listę' - rzeczy, których rodzicom nie wolno robić, jeśli nie chcą mieć w domu małego kłamczucha.

 

Dzieci uczą się przez obserwację i naśladownictwo, więc rozumie się samo przez się, że rodzicom nie wolno dawać złego przykładu. To, co im wydaje się niewinnym grzeszkiem, dzieci chłoną i zapamiętują. Nie należy więc, gdy dzwoni teściowa, nakazywać dziecku odebrać telefon, zastrzegając wcześniej: 'Powiedz babci, że mnie nie ma'. Tak samo niedopuszczalne jest wmawianie mu, że 'u dentysty nie będzie bolało', jeśli ma ono bardzo popsute zęby i wiadomo, że bez borowania się nie obejdzie. Pociecha zapamiętuje takie sytuacje i w przyszłości to one stają się dla niej wyznacznikiem postępowania w określonych sytuacjach. (Nie mówiąc o tym, że w przestanie wierzyć mamie i tacie na słowo.)

 

Nie wyśmiewaj się z wizji dziecka. Nie mów, że jest głuptasem, a to, co wygaduje, to jakieś bzdury. Dla niego wcale tak nie jest; powtórzmy - maluchy nie odróżniają jeszcze w pełni rzeczywistości od fikcji i świat prawdziwy miesza im się często ze światem znanym z kreskówek. Nie ma w tym nic złego - taka jest specyfika rozwijającego się mózgu. Nie mów ogólnie, że się zawiodłeś na dziecku, lecz krytykuj konkretne zachowanie. Zamiast: 'Sądziłam, że mogę ci zaufać' lepiej powiedzieć: 'Przykro mi, że mnie okłamałeś. Nie rób tego więcej'.

 

Odpowiedzialności zbiorowej mówimy stanowcze 'NIE!'. Tendencja do takiej formy karania dotyczy nie tylko sytuacji, gdy przyłapiemy dziecko na kłamstwie, ale każdej strefy życia. W przypadku, gdy mamy więcej niż jedno dziecko, często zdarza się, że jedno coś zbroi lub nakłamie, zaś rodzice, nie mając czasu i ochoty na prowadzenie śledztwa, karzą wszystkich po równo - najlepiej jeszcze ze słowami: 'Podziękujcie winowajcy'. Czy po czymś takim ktokolwiek rozsądny spodziewałby się, że 'zbłąkana owieczka' z własnej woli przyzna się do występku? Żaden dorosły by tego nie zrobił! Przecież rodzeństwo (kuzynostwo albo koledzy - w zależności od tego, z jakimi dziećmi mamy do czynienia) prędzej dokonałoby linczu niż mu wybaczyło, skoro musiało cierpieć przez jego brak cywilnej odwagi.

 

No to karać czy nie?

Problem zasygnalizowany w poprzednim akapicie warto rozwinąć. Zawsze należy kierować się przeświadczeniem, że korzystniej i sprawiedliwiej jest nie ukarać nikogo, łącznie z winowajcą, niż ukarać wszystkich, nawet niewinnych. W drugim przypadku tym, którzy nie mieli z przewinieniem nic wspólnego, wyrządza się wielką krzywdę! Zbiorowa odpowiedzialność, niestety często stosowana jako środek wychowawczy w szkołach i domach, jest wielce niesprawiedliwa i nic dziwnego, że dzieci się przeciw niej buntują. Ponadto jakim sposobem maluch ma się nauczyć mówienia prawdy, skoro wie, że jeśli to zrobi, dostanie karę, a jak nie zrobi… to w imię 'odpowiedzialności zbiorowej' i tak ją dostanie? Jedyna różnica będzie taka, że w drugim przypadku dodatkowo straci zaufanie rodziców, którzy dowiedzą się, że to z niego jest niezguła przewracająca doniczki z fikusami albo złośliwiec przylepiający gumy do żucia do płaszczy wiszących w przedpokoju.

 

Zdecydowanie najlepszą i najbardziej efektywną metodą karania jest słowne napomnienie w połączeniu z kategorycznym nakazem naprawienia wyrządzonej szkody. Jeśli kłamstwo nie miało wielkich konsekwencji, w pełni wystarczy przeproszenie osoby, która przez nie ucierpiała. Przyznanie się do złego uczynku, patrząc w oczy komuś, kogo okłamaliśmy, samo w sobie jest wystarczającą karą i sporą dozą stresu - ale również aktem odwagi. Nic nie buduje charakteru równie dobrze co branie odpowiedzialności za swoje przewinienia.

 

Jeśli natomiast kłamstwo dotyczyło poważniejszej materii, szkodę rzecz jasna trzeba naprawić - choćby miało to oznaczać pozbawienie dziecka kieszonkowego na pół roku, bo tylko w ten sposób zdoła odkupić siostrze zegarek, którego rozbicie winowajca postanowił zwalić na psa.

 

Kategorie wagowe kłamstwa

O kłamstwie wie się kilka rzeczy. Po pierwsze - że ma krótkie nogi i nie popłaca. Z drugiej strony - że nie każde kłamstwo jest de facto… złe. Niekiedy są one usprawiedliwione, a czasem nawet dobre (!). Mowa, oczywiście o tzw. białych kłamstwach, czyli kłamstwach w dobrej intencji. Istnieje też coś takiego jak półprawda czy niedopowiedzenie… One nie wydają się aż tak groźne, prawda? Czy aby na pewno?

 

Teza, że mówienie nieprawdy w pewnych wybranych przypadkach jest zasadne, brzmi kontrowersyjnie, chociaż często tak jest. Życie nie jest czarno-białe i w wielu przypadkach trzeba wybrać 'mniejsze zło'. Pamiętajmy jednak, że małe dzieci widzą świat bardziej monochromatycznie niż ich rodzice, a odcieniami szarości ich rzeczywistość wypełnia się z wiekiem. Maluch powinien więc funkcjonować w przekonaniu, że kłamstwo, jakie by nie było, jest niewłaściwe. A starsze dzieci? Młodzi uczniowie, którzy mają już swój rozum i potrafią z niego korzystać?

 

Takim warto wytłumaczyć, że generalnie kłamstwo jest niegodziwe, jednak w pewnych konkretnych sytuacjach bywa tolerowane. Można przecież kłamać dla dobra kogoś, żeby jemu było lepiej, zaś samo łgarstwo nie przyniesie żadnych negatywnych konsekwencji - w przeciwieństwie do smutku danej osoby wywołanego prawdą. Nie powinno się mówić otwarcie, że ktoś jest głupi, gruby, brzydki czy źle ubrany, bo to zrani jego uczucia. Lepiej zostawić takie komentarze dla siebie.

 

Od pewnego wieku można też uczyć dziecko sztuki konspirowania - ale wyłącznie dla dobrych celów! W szykowaniu przyjęcia-niespodzianki z okazji urodzin ukochanej babci nie ma nic złego, tak samo jak w wyciągnięciu jej z domu pod nieprawdziwym pretekstem po to, by 'wspólnicy' mogli wszystko przygotować pod nieobecność solenizantki.

 

Rodzice nigdy nie powinni kłamać dla świętego spokoju (do mamy dzwoni koleżanka z propozycją spotkania, a ona mówi, że ma pilną sprawę i nie może - podczas gdy jedyną przyczyną jest brak ochoty na włóczenie się po kawiarniach), bo dziecko błyskawicznie przejmie ten nawyk. Wyplenienie go jest o wiele trudniejsze niż zainicjowanie!

 

Krycie kogoś, kto kłamie, to temat wyjątkowo delikatny. Kryjący z jednej strony staje się współudziałowcem w 'zbrodni', lecz z drugiej, jeśli wyda łgarza, przylgnie do niego dla odmiany łatka 'konfidenta', 'donosiciela' albo 'kabla' (nie wiadomo, co gorsze), co w naszym kraju, ze względu na taką a nie inną historię, jest niemal równoznaczne ze społecznym ostracyzmem. Chyba jedynym skutecznym rozwiązaniem jest zaszczepić w dziecku poszanowanie prawdy i wzgardę wobec kłamstwa - tak, żeby samo w sobie mu ono ciążyło i by maluch czuł wewnętrzny przymus unikania go, a także - 'nawracania' na właściwą ścieżkę osób ze swojego otoczenia.

 

 

Każdy czasem kłamie - taka jest specyfika ludzkiej natury. Warto jednak zadbać, by nasze dzieci sięgały po to narzędzie manipulacji jak najrzadziej i zdawały sobie sprawę z ryzyka związanego z jego stosowaniem. Jak wiadomo, kłamstwo bardzo łatwo może wymknąć się spod kontroli, a prawda, jak to prawda - zawsze się obroni.

 

 

Magdalena Lipniak-Młyńczak

Zobacz również

10 najlepszych aplikacji dla rodziców

10 najlepszych aplikacji dla rodziców

Zabawne nastały czasy. Informacje mamy na wyciągnięcie ręki i jednym ruchem palca jesteśmy w stanie zrobić to, co dawniej zajmowało długie godziny i kosztowało masę wysiłku i nerwów. 

czytaj więcej

Gdy brat z siostrą żyją jak pies z kotem

Gdy brat z siostrą żyją jak pies z kotem

... albo siostra z siostrą lub brat z bratem, ewentualnie: dwie siostry z bratem tudzież siostra z dwoma braćmi. Konfiguracji jest cała masa, ale problem sprowadza się do jednego: nieustannych sporów między rodzeństwem....

czytaj więcej

Co robić, gdy dziecko wpadło w złe towarzystwo?

Co robić, gdy dziecko wpadło w złe towarzystwo?

Okres dojrzewania jest trudny zarówno dla dziecka, jak i dla rodzica. Nastolatki weryfikują swoje autorytety i bardzo często buntują się, manifestując swoją niezależność - nie raz w bardzo nieprzyjemny sposób. Radzimy...

czytaj więcej