Dyskretne uroki listopadowych wieczorów
Ledwo czwartą zegar wskaże, na świat ciemność spada
Walczę z zimnem, brnąc przez miasto w plusze listopada
Warstwa spadłych liści trotuaru gładź zaściela
Przed ulewą ja umykam rączo jak gazela
Krzyczę, kiedy w parasolce wiatr mi łamie druty
Brudny płaszcz, cieknące włosy, pełne błota buty
Wsiadam w bus i na tył zmierzam, tam zaś w kąt się wciskam
Świata burość poza szybą z oczu łzy wyciska
Trochę drzemię; wnet wysiadam, idę krok za krokiem
Nockę czarną usiłuję w drodze przebić wzrokiem
Mijam mur, z którego spuszcza bluszcz ciężkie wisiory
Nagie drzewa, ptak nie śpiewa, świat stracił kolory
Przestępuję próg mieszkania, wdziewam sweter suchy
Aromatem jabłek kuszą gorące racuchy
Niech chowają się kawiory, trufle, mus różany
Przy olejem pryskających plackach mojej mamy!
Rzewną piosnką deszcz jesienny bębni w parapety
Chmury kryją niebo płaszczem jak z czarnej żorżety
Listek herbaciany w głębi filiżanki znika
Przestrzeń wnet przeszywa przenikliwy wizg czajnika
Dla mnie - mocna, czarna i koniecznie z kapką mleka
Mama na napar z cytryną niecierpliwie czeka
Wtem - pukanie! Któż to przybył w wieczór mdły i słotny?
Drzwi uchylam; w brodzie dołek, loki, uśmiech psotny
"Ciociu!" - woła bratanica. W me ramiona wpada
"Jest listopad, więc z kasztanów ludki każdy składa!"
Trzy kobiece pokolenia, zasiadłszy za stołem
Pieszczą w dłoniach krągły kasztan, podśpiewując społem
Kasztaniaków armia dumnie na blacie się pręży
Zerka, jak w chińczyka gramy; duma, kto zwycięży
Ażurowym wzorem deszcz na szybach zmysły mami
"Chcę mieć coś równie ładnego! Zróbmy origami!"
Papierowy łabędź smukłą już wyciąga szyję
Ciekaw, co wśród bibułowych stokrotek się kryje
Zwykle kiepsko deszcz nastraja, smutkiem krzywi wargi
Ale u nas nie usłyszy się choć słowa skargi!
My wybornie się bawimy, nawet w listopadzie!
Czyż nie wtedy na rodzinę człowiek nacisk kładzie?
Wicher zgina kark sosenkom, dmie, po dworze hula
Ale w domu ciepło, jasno; śmiech serce rozczula
Księżycowym blaskiem świecą w listopadzie noce
Dwie z trzech śpią już, więc okrywam obie grubym kocem
Słucham połączonych w całość dwóch oddechów brzmienia
Bliskość ludzi się prawdziwie jesienią docenia!
Magdalena Lipniak-Młyńczak
Najnowsze artykuły
- Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Aleksander Fredro
- Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Julian Tuwim
- Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Jan Brzechwa
- Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Maria Konopnicka
- Jak rozbudzić w dziecku pasję? Poradnik w pięciu krokach
- Odporność w czasach pandemii