szkoły i przedszkola integracyjne
Każdy co najmniej kilka razy w życiu spotkał się z określeniem 'szkoła integracyjna'. Obecnie występują one w większości miejscowości, również tych mniejszych. Nie wszyscy wiedzą, czym dokładnie są i wahają się przed posłaniem do nich swoich dzieci. Czy słusznie?
Integracja - ale kogo z kim?
Ujmując rzecz najprościej, szkołą integracyjną nazywamy placówkę, w ramach której mogą się edukować zarówno dzieci zdrowe, jak i te o różnym stopniu niepełnosprawności. Jej rodzaj nie ma znaczenia - istnieją szkoły, do których uczęszczają osoby na wózkach albo z ograniczonym zakresem ruchów, porażone, niewidome czy niesłyszące. Jest też spora część szkół, które przyjmują nie tylko dzieci upośledzone ruchowo, ale również umysłowo. Od dyrekcji szkoły zależy, z jakim rodzajem placówki mamy do czynienia. W niektórych przypadkach występują problemy i niechęć ze strony kierownictwa do przyjęcia osoby o znacznym stopniu upośledzenia. Jest to związane z koniecznością całkowitego przeorganizowania czasu i charakteru pracy nauczycieli, a także z tym, że mogą cierpieć na tym inni uczniowie. W przypadku głębokiego upośledzenia umysłowego dzieci zazwyczaj kieruje się do szkół specjalnych, gdzie wykwalifikowana kadra jest dobrana specjalnie do ich potrzeb, tak samo jak program - o tym przypadku nie będziemy jednak mówić.
Oprócz szkół i przedszkoli integracyjnych są też te z oddziałami integracyjnymi. Oznacza to, że w całej placówce jest tylko jedna albo co najwyżej kilka klas, w których uczą się dzieci zdrowe i chore. Zazwyczaj jest to jedna klasa z każdego rocznika, jednak to również zależy od szkoły.
Jak wygląda nauka w klasie integracyjnej?
Praca nie różni się zbytnio od zajęć w klasie nieintegracyjnej - obowiązuje taki sam program, a dzieci są rozliczane z postępów na ogólnie przyjętych zasadach. Jest system ocen, który działa też w przypadku osób niepełnosprawnych. Różnicą jest to, że w sali obecna jest zawsze dwójka nauczycieli - jeden pozostaje zawsze do dyspozycji uczniów niepełnosprawnych. Poprawia to organizację i zapewnia bezpieczeństwo wszystkim dzieciom.
Ponieważ uczniowie upośledzeni często potrzebują więcej uwagi niż ich rówieśnicy, tempo i metody nauki są dostosowywane do konkretnych potrzeb. Nauczyciel musi wykazywać się dużą empatią i elastycznością, bo o ile o każdym dziecku można powiedzieć, że różni się od pozostałych i potrzebuje indywidualnego podejścia, o tyle w przypadku niepełnosprawnych jest to nie przywilej, a wymóg i zwyczajna konieczność.
Rodzice uczniów chorych bardzo cenią sobie możliwość zapisu dziecka do takiej szkoły. Przede wszystkim jest ich więcej niż placówek specjalnych, więc pociecha ma większe szanse na zdobycie wykształcenia. Dodatkowo mama i tata zostają odciążeni, bo nie muszą opiekować się już pociechą przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Czy obecność chorych kolegów rzutuje w jakiś sposób na zachowanie pozostałych uczniów? Jak najbardziej… ale niemal wyłącznie pozytywnie.
Mocne strony klas integracyjnych
Niepełnosprawni z racji swojej choroby są wystarczająco wykluczeni ze społeczeństwa - dlatego możliwość podjęcia nauki w 'zwykłej' szkole, wśród zdrowych rówieśników, jest tak istotna. Korzyści dla dziecka niepełnosprawnego są oczywiste - zdobywa wykształcenie i umiejętności potrzebne w przyszłym życiu; nie musi rozstawać się z rodziną, a z tym często wiąże się wyjazd do szkoły specjalnej, jako że są one rozsiane po całym kraju i nie występują w zbyt wielkiej (a na pewno nie wystarczającej) liczbie. Koszty są o wiele niższe, zaś rodzice chętnie decydują się na takie rozwiązanie - dzięki temu mogą wrócić do pracy i zapewnić dziecku godziwy byt.
Samo niepełnosprawne dziecko czuje się o wiele lepiej ze świadomością, że może uczestniczyć w życiu zdrowych kolegów i być traktowane na równi z nimi, a jednocześnie liczyć zawsze na pomoc, wsparcie i dopasowanie nauki do jego możliwości. Buduje to w nim poczucie bezpieczeństwa oraz pewność siebie; bywa, że rodzice troszczą się o pociechę do takiego stopnia, że nieświadomie ją tłamszą i robią jej dodatkową krzywdę, nie pozwalając rozwijać swoich talentów i zainteresowań. Tymczasem o wiele korzystniej będzie, jeśli młody człowiek od początku będzie funkcjonował w świecie, w którym większość stanowią jednak osoby zdrowe.
Mnóstwo korzyści z racji uczęszczania do takiej klasy mają również pozostali uczniowie. Kontakt z niepełnosprawnym przyjacielem kształtuje w nich empatię, rozwija postawę szacunku dla innych i uczy, jak zachować się w stosunku do inwalidy. Ludzie zwykle boją się inności i nawet nie wiedzą, jak pomóc niewidomemu czy osobie poruszającej się o kulach, by jeszcze bardziej nie utrudnić jej życia. Czują się w jej obecności skrępowani, co z kolei przekłada się na samopoczucie chorego. Uczęszczanie do klasy integracyjnej rozwiązuje ten problem, bo jeśli uczeń na co dzień jest zmuszony do obcowania z niepełnosprawnymi, koniec końców przyzwyczaja się do nich, poznaje ich potrzeby i uczy się reagować na trudne sytuacje.
Niewątpliwie największym pożytkiem jest to, że dzieci niepełnosprawne mogą kształcić się tak samo jak zdrowi rówieśnicy. Na szczęście skończyły się czasy, kiedy chorzy byli skazani na zamknięcie w czterech ścianach do końca życia; dziś obowiązuje zasada, że niepełnosprawny w życiu może być pełnosprawnym pracownikiem, rodzicem czy właśnie uczniem. Zmiana mentalności to bardzo ważna rzecz i doskonale, że dokonuje się ona już na poziomie okresu edukacji, bo jest to czas, kiedy kształtuje się postawa młodego człowieka.
Klasy integracyjne w większości są mniejsze niż standardowe, dzięki czemu uczniowie mogą liczyć na więcej uwagi nauczycieli i indywidualne podejście. Korzystają na tym również osoby zdrowe - oczywiste jest, że w mniejszym gronie przyswajanie wiedzy jest o wiele prostsze i łatwiej skupić się na wytężonej pracy.
Nie zawsze jest różowo
Nie ma róży bez kolców i szkoły integracyjne - jak każde rozwiązanie - również mają wady. Mimo że tworzenie takich placówek jest potrzebne, niestety bywają sytuacje, że zdrowe dzieci na tym cierpią - szczególnie w klasach, do których przyjmowani są uczniowie z upośledzeniem umysłowym. Dziecko z zespołem Downa albo autystyczne często dezorganizuje lekcję, wprowadza chaos i zwraca na siebie uwagę, przez co nauczyciel nie jest w stanie prowadzić zajęć albo musi je przerwać, by uspokoić podopiecznego. Materiał bywa okrojony, by dzieci chore mogły nadążyć za tokiem lekcji, a uczniowie zdrowi muszą się do powolnego tempa dostosować. Z drugiej strony, w każdej klasie istnieje podział na uczniów zdolniejszych i przeciętnych, którym więcej czasu potrzeba na przyswojenie konkretnych zagadnień; można więc powiedzieć, że 'mali geniusze' zawsze są nieco poszkodowani i pozostawiają w tyle mniej utalentowanych i lotnych kolegów i że nuda jest wpisana w ich naturę.
Szkoła integracyjna wymaga o wiele większego zaangażowania się rodzica w życie placówki. Nauczyciele muszą być dobrani w taki sposób, by zdołali sprostać większym wymaganiom, a i tak bywa, że występują problemy z kadrą - sporo osób rezygnuje ze względu na psychiczne wyczerpanie. Brakuje osób do pracy, a to z kolei prowadzi do tego, że oddziałów integracyjnych jest o wiele mniej, niż mogłoby być, gdyby tylko miał kto prowadzić zajęcia.
Nie warto się oszukiwać, że obecność dzieci niepełnosprawnych umysłowo nie wpłynie na ogólny poziom nauczania. Doświadczenie dowodzi, że niestety nie ma takiej możliwości; nauczyciele bardzo starają się, by poziom był odpowiednio wysoki, jednak często jest to niemożliwe, szczególnie gdy dzieci upośledzonych jest w klasie więcej i każde potrzebuje specjalnej uwagi.
Kontrowersje wokół nauki integracyjnej
Bywa, że rodzice dzieci zdrowych wypisują swoje pociechy z klas integracyjnych albo w ogóle zmieniają im szkołę. Argumentują to zbyt niskim poziomem nauczania. Na szczęście przypadków, kiedy powodem takiego postępowania jest konieczność obcowania pociechy z osobami upośledzonymi, jest bardzo niewiele.
Rodzice często mają problem z faktem, że szkoła integracyjna (lub z oddziałami integracyjnymi), nawet jeśli ze względu na państwowy charakter jest w pełni darmowa, wymaga zwykle większych nakładów finansowych niż zwykła placówka. Konieczne jest dostosowanie budynku do potrzeb dzieci niepełnosprawnych - o tym, jak daleko posunięte zmiany należy wprowadzić, decyduje liczba chorych uczniów i to, z jakim typem upośledzenia mamy do czynienia. Osoby poruszające się na wózkach potrzebują wind, platform i odpowiednich podjazdów;dodatkowo konieczne jest zaprojektowanie wystarczająco szerokich wejść, a jeśli placówka zmienia status na integracyjną ze zwykłej - a tak jest w większości przypadków - przebudowa już istniejących pomieszczeń.
Nauczyciele muszą być przygotowani na obecność w klasie np. psów przewodników, jeśli dziecko takowego posiada, lub zapewnić uczniom niewidomym albo niesłyszącym dodatkową osobę do pomocy. Na wyższych poziomach edukacji, m.in. na wielu uczelniach, oddelegowuje się do tego jednego z pełnosprawnych studentów, który staje się na podstawie umowy z władzami uczelni asystentem osoby niepełnosprawnej i pobiera z racji tego wynagrodzenie. W szkole, w której uczą się nieletni, również taka osoba powinna być wyznaczona, a wybór odpowiedniego kandydata generuje kolejne koszty i przysparza kolejnych problemów.
Czasami rodzice niepełnosprawnych pociech zgłaszają, nieliczne na szczęście, ale jednak występujące przypadki odtrącenia dziecka przez pełnosprawnych rówieśników. Jest to bardzo smutne, ale zdarza się, że klasa, mimo że z nazwy 'integracyjna', nie jest w stanie połączyć dwóch odrębnych środowisk. Dzieci bywają okrutne i mogą znęcać się fizycznie i psychicznie nad upośledzonymi współtowarzyszami.
Szczególnie ma to miejsce w przypadku uczniów z pozostałych, nieintegracyjnych klas. Tam lekcje odbywają się w zwyczajnym trybie i dzieci nie są tak bardzo nawykłe do obcowania z niepełnosprawnością. Mogą odczuwać lęk przed nieznanym i manifestować go wrogością. O ile nie ma nic złego w obawie przed czymś, czego się nie rozumie, o tyle dopuszczenie do tego, by dzieci zdrowe stosowały przemoc - w jakiejkolwiek formie - wobec kolegów różniących się od nich, jest całkowicie niedopuszczalne.
Rodzice narzekają, że szkoły z oddziałami integracyjnymi są z góry skazane na porażkę w rankingach jakości, gdyż poziom, zaniżany przez klasy integracyjne, jest zbyt słaby. Koniec końców uczniowie zdrowi nie mają szansy po takich podstawówkach czy gimnazjach dostać się do prestiżowej szkoły średniej. Jeśli chodzi o przedszkole lub żłobek, dodatkowym powodem do niechęci rodziców zdrowych dzieci jest to, że w pierwszej kolejności zawsze przyjmowane jest dziecko niepełnosprawne. Żadna szkoła nie jest z gumy i może pomieścić określoną liczbę dzieci, zaś miejsca w dobrej lokalizacji albo w szkole o wysokim poziomie nauczania są na wagę złota i część osób takie postępowanie - dość niesłusznie - odbiera jako dyskryminację dzieci zdrowych. Niestety odrzucają argument, że dzieci niepełnosprawne przez sam wzgląd na swój stan zdrowia mają trudniej i takie udogodnienia jak zagwarantowane miejsce w przedszkolu położonym blisko domu są dla nich prawdziwym dobrodziejstwem, a dzieci zdrowe mogą się bez nich obejść.
Klasa lub szkoła integracyjna - czy warto?
Odpowiedź jest twierdząca zarówno w przypadku dziecka pełnosprawnego, jak i niepełnosprawnego. Mimo kontrowersji, jakie budzi taka forma edukacji, jest to przecież doskonała forma uczenia dzieci funkcjonowania w społeczeństwie. Dla osób zdrowych nauka w takiej szkole to trening empatii i życzliwości, współpracy i tolerancji. Te postawy są w dzisiejszych czasach na wagę złota i pewne jest, że dziecko, które w młodych latach uczęszczało do takiej szkoły, gdy w przyszłości zostanie rodzicem, zrobi wszystko, by pociecha również potrafiła pomagać niepełnosprawnym i angażować się w ich życie bez lęku i zniechęcenia.
Na koniec warto wspomnieć o wynikach kontroli NIK, którą przeprowadzono w pierwszych latach XXI wieku i która wykazała, niestety, szereg niedociągnięć w zarządzaniu szkołami integracyjnymi. Dostępny na oficjalnej stronie internetowej Najwyższej Izby Kontroli raport wykazał, że w roku szkolnym 2002/2003 w szkołach podstawowych i gimnazjach kształciło się ponad 150 tys. uczniów niepełnosprawnych, co stanowiło niecałe 2% wszystkich uczniów. Czy taki odsetek może negatywnie wpłynąć na funkcjonowanie całej placówki? Niestety okazuje się, że tak. Świadczą o tym problemy, jakie dyrekcja miała z zapewnieniem odpowiednich warunków wszystkim uczniom. Najczęstszymi uchybieniami była zbyt duża liczba osób w klasie integracyjnej, a także brak obecności nauczyciela wspomagającego na wszystkich lekcjach. Przyczyną były oczywiście ograniczenia budżetu. Poważnym grzechem było również zbyt mało indywidualne podejście, jednak tutaj ciężko winić nauczycieli - normalne jest, że gdy uczniów jest zbyt wiele, nie daje się rady, mimo chęci, poświęcić im odpowiednio dużo czasu. Szczególnie gdy są to osoby niepełnosprawne, które potrzebują go o wiele więcej. Przeciążeni pedagodzy również nie są efektywni, a ta mierna skuteczność przekłada się na rosnący poziom frustracji… Cierpi na tym i kadra, i uczniowie, zarówno niepełnosprawni, jak i w pełni zdrowi.
Czy jest jakieś rozwiązanie? Jedno na pewno - stworzyć więcej szkół integracyjnych. Jest ono najprostsze… i zarazem najtrudniejsze, jednak nie ma rzeczy niemożliwych i przy odrobinie samozaparcia można znacząco polepszyć życie wielu niepełnosprawnych dzieci.
Magdalena Lipniak-Młyńczak
Najnowsze artykuły
- Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Aleksander Fredro
- Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Julian Tuwim
- Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Jan Brzechwa
- Inspirowane klasyką poezji dziecięcej - Maria Konopnicka
- Jak rozbudzić w dziecku pasję? Poradnik w pięciu krokach
- Odporność w czasach pandemii