Podany adres email jest błędny
Pole wymagane

Nie masz konta? Zarejestruj się za darmo!

Ale ty jesteś mądra, Żanetko! Rozdział II. Przeprowadzka

Jeśli sztuka zaczyna się od przedstawienia postaci, to nieoczekiwany zwrot akcji powinien zaczynać się od przeprowadzki.

Pewnego dnia Pan wrócił do domu (bo akurat wtedy musiał pojechać do 'biura' - gdziekolwiek to jest) i powiedział, że jego firma będzie się RESTRUKTURYZOWAĆ. Bardzo trudne słowo i zapamiętałam je tylko dlatego, że Pan powtórzył je w rozmowie kilkanaście razy. Nie miałam pojęcia, co ono oznacza, ale nie przyznałam się do tego głośno. Szanująca się kotka nie powinna przyznawać się do niewiedzy. Mam przecież swoją godność! Za to pozbawiony jej jest najwyraźniej Mango, bo doskoczył do mnie natychmiast i rozjazgotał się jak szalony, pomiędzy kolejne szczeknięcia wplatając pytanie, co to ta cała 'restruktanacja'.

- Aleś ty niemądry, Mango! - zbeształam go, dla animuszu przewracając wymownie ślepiami. - Przecież to oczywiste! Nawet najmłodsze kocięta to wiedzą i to jeszcze zanim otworzą ślepia! Ale jeśli naprawdę nie wiesz, idź do Kleofasa. On ci wytłumaczy.

To była niewątpliwa zaleta Kleofasa. Może był mrukiem (na dodatek mrukiem o bardzo ostrym dziobie), a gdy schował się do skorupy, wyglądał jak arbuz, miał swoje za uszami (a raczej miałby, gdyby posiadał uszy) i zupełnie nie posiadał futerka, więc przytulenie się do niego - choćby czysto potencjalne - musiało być przeżyciem traumatycznym… Jednak Kleofas dużo wiedział. Był bardzo, bardzo mądry, więc zawsze, gdy Mango dręczył mnie pytaniami, odsyłałam go do niego. Kleofas zwykle zgadzał się wytłumaczyć, a wtedy i ja mogłam się czegoś dowiedzieć, nie tracąc autorytetu w oczach Mango i Klementynki.

 

Żółw idący po trawie

 

Rozwiązanie proste, ale jakże efektywne. Geniuszem trzeba się po prostu urodzić.

Kleofas bez pośpiechu wysunął głowę ze skorupy.

- Restrukturyzacja jest wtedy - powiedział powoli - kiedy coś się zmienia.

Mango zmarszczył czoło.

- Ale co? - zapytał.

Kleofas zamrugał dwa razy. Zajęło mu to tylko półtorej minuty.

- Firma Pana - podjął wreszcie wątek. - Otwierają nową filię. Daleko. Wyślą tam Pana.

- Filię? - powtórzył Mango. - Co to filia?

- Oddział.

- Co to oddział?

- Część firmy.

- Tak jak skórka jest częścią udka?

- Mniej więcej.

- I po co ten oddział?

- Żeby firma była większa.

- Po co?

- Żeby mogła się udać restrukturyzacja - odpadł Kleofas zmęczonym głosem i schował się na powrót w skorupie, dając do zrozumienia, że dyskusję uznał za zakończoną.

- Sam słyszałeś - oznajmiłam z wyższością, gdy złapałam zdezorientowany wzrok Mango. - Prościzna. Mówiłam, że nie ma co wyjaśniać.

- I ty to wiedziałaś? - zapytała z podziwem Klementynka. - Ale ty jesteś mądra, Żanetko!

Lubię Klementynkę. Bardzo łatwo jej zaimponować. Czasem myślę, że mogłabym jej nawet wybaczyć, że jest podobna do rudego, puchatego szczura.

Pokiwałam łebkiem dla potwierdzenia.

- Teraz wszystko jasne - powtórzyłam, żeby nikt nie miał wątpliwości.

Nie do końca było jasne, ale ze słów Kleofasa zrozumiałam tyle, że będą zmiany u Pana, które dotkną również nas - bo przecież wszyscy: Pani, Dziedzic, ja, Mango, Kleofas i nawet ten tłusty włochaty rudzielec, byliśmy częścią stada. Miałam nadzieję, że te zmiany nie będą zbyt duże. Jestem kotem, a koty bardzo trudno dostosowują się do nowych warunków.

 

Niebawem okazało się, że miałam rację. Nie minął tydzień, gdy Pan oznajmił, że się przeprowadzamy. Przez kolejne dni w domu panował istny rejwach - non stop ktoś wchodził, wychodził, różni ludzie wynosili meble i inne sprzęty, aż w środku zostały tylko ściany. Wyglądało to naprawdę dziwnie i trochę niepokojąco. Wreszcie przyszedł czas, kiedy Pan wziął pod pachę terrarium Kleofasa, Pani zaś klatkę Klementynki i zanieśli oboje do samochodu. Wrócili po nas. Mango założyli smycz i nasadzili mu na pyszczek kaganiec (wyglądał w nim jak najnieszczęśliwsze szczenię pod słońcem! Aż zrobiło mi się go żal - chociaż w skrytości ducha trochę się z niego śmiałam, bo w tym kagańcu prezentował się wybitnie głupio), co mnie nie zdziwiło, bo Mango potrafi być nieokiełznany i jedynym, co jest w stanie utrzymać go w miejscu, to właśnie mocna smycz. Nie wybaczę jednak Państwu, że mnie wepchnęli do okropnego transportera, w którym było ciemno i ciasno, a drzwi były zakratowane. Jak oni mogli?! Mnie, Żanetkę, do transportera?! Nie godzi się! Poprzysięgłam sobie, że nigdy więcej się do nich za karę nie odezwę - jedynym dźwiękiem, jakim ich uraczyłam, zanim zamilkłam na zawsze (a przynajmniej dopóki nie zgłodniałam, co nastąpiło jakiś czas później), było pełne oburzenia miauknięcie.

 

Jechaliśmy długo, bardzo długo. Dziedzicowi, który razem z nami zajmował tylne siedzenie w samochodzie, również się nudziło. Na szczęście dotarliśmy, a ja mogłam wreszcie rozprostować łapki. (Naprawdę nie cierpię tego okropnego transportera!)

Okazało się, że nie było tak źle. Pokój Dziedzica, w którym zakwaterowana byłam ja oraz Mango (klatka z Klementynką i terrarium z Kleofasem wylądowały w sypialni Państwa), był podobny do tego, który zajmowaliśmy przed przeprowadzką. Miałam nawet to samo legowisko! Koszyk, kocyk i poduszka pachniały prawie tak samo jak wcześniej, co nieco mnie uspokoiło. Mango tak się ucieszył, kiedy zdjęto mu kaganiec, że gonił swój ogon, dopóki nie zakręciło mu się w głowie i nie wpadł do otwartej szuflady, w której Dziedzic układał przybory szkolne.

- Mango! - zawołał Dziedzic, rzucając się na pomoc skomlącemu szczeniakowi. - Ale z ciebie niemądry pies!

- Cały czas mu to powtarzam! - przytaknęłam żarliwie.

Mogąc przytulić pyszczek do ulubionego kocyka, zadomowiłam się szybko. Słyszałam, jak w drugim pokoju kręci się kółko Klementynki i ten dźwięk mnie dodatkowo uspokoił. Pomyślałam, że może ta cała restruktancja - czy jak jej tam - nie jest taka zła i wszystko dobrze się ułoży. W nowym mieszkaniu było więcej przestrzeni i cała masa zakamarków, które zachęcały do penetracji. Znajdowało się też na parterze, nie zaś na piętrze, jak poprzednie, no i miało balkon! Dzięki temu mogłam bez trudu wymknąć się na zewnątrz, jeśli tylko okno było otwarte.

Zaczynała mi się ta przeprowadzka podobać.

Szkoda, że tylko mnie. Nie przypuszczałabym, że to właśnie Dziedzicowi tak bardzo nie przypadnie do gustu nowe miejsce!

Wyglądało na to, że młody wpadł w kłopoty.

 

Magdalena Lipniak-Młyńczak

Zobacz również

Ale ty jesteś mądra, Żanetko! - część 1.

Ale ty jesteś mądra, Żanetko! - część 1.

Antek nie jest zwykłym chłopcem. Nie wszyscy rówieśnicy mają w domu zwierzyniec! Różni się od kolegów czymś jeszcze... Kotka Żanetka z przyjaciółmi uświadomi mu, że 'inny' nie znaczy 'gorszy'.

czytaj więcej