Podany adres email jest błędny
Pole wymagane

Nie masz konta? Zarejestruj się za darmo!

Podaj datę urodzenia, a powiem ci, kim jesteś

W mojej rodzinie krąży anegdotka, że ja byłam prezentem na trzydzieste pierwsze urodziny mamy (jestem z lipca, a mama obchodzi urodziny późną jesienią), zaś mój brat, który przyszedł na świat w sierpniu - na mikołajki. Oboje jesteśmy więc 'letnikami', chociaż nie 'łapiemy się' na jeden znak zodiaku. W podobnej, równie ciepłej porze roku urodził się nasz ojciec, który ma taki sam znak jak ja, ale wyłącznie przez pomyłkę urzędnika, który wpisał w papiery późniejszą niż faktyczna datę urodzenia i nikt tego na czas nie zauważył. Tylko mama nieco od naszej ciepłolubnej gromadki odstaje - nie spieszyło jej się i z przyjściem na świat zwlekała aż do ostatniego kwartału roku.

 

Rodzi się pytanie… Jakie w ogóle ma to znaczenie?

 

Horoskop prawdę ci powie... ?

Osoby związane z ezoteryką starają się za wszelką cenę przekonać nas, że data urodzenia ma horrendalne znaczenie dla człowieka. Nie można jednoznacznie stwierdzić, że się mylą, bo częściowo mają rację - jednak w nieco innym zakresie niż ten, który mają na myśli.

 

Nie będę się sprzeczać, czy znak zodiaku (standardowego, chińskiego albo jakiegokolwiek innego) faktycznie wpływa na charakter i zachowanie. Rozsądek podpowiada, że to bzdura, ale wolę się nie narażać rzeszy wróżbitów. Wiem jedynie, że raczej nie ma znaczenia, czy naszym dzieckiem jest ułożony Koziorożec, ambitny Baran czy towarzyska Wagę, każde będzie tak samo przeżywać bunt czterolatka… Ale co ja tam wiem. Nie znam się na wróżbach.

 

Jaki jest więc sens tego artykułu? Tytuł, faktycznie, dobrany został nieco na wyrost, jednak jest ziarno prawdy w stwierdzeniu, że data jest istotna… z tym że bardziej data poczęcia, bo to ona determinuje późniejszy termin porodu, a on już znaczenie ma - i to często horrendalne.

Mama z niemowlęciem
Po przyjściu na świat, dziecko staje się całym światem rodziców

 

Co mówią statystyki?

Istnieje taki dowcip (swoją drogą, niezbyt śmieszny): w którym miesiącu rodzi się najwięcej dzieci? W dziewiątym. Tymczasem faktycznie jest to prawda - najwięcej porodów odnotowuje się w miesiącach letnich (od lipca do września). Najmniej osób  rodzi się w I kwartale roku, przy czym tendencja jest wzrostowa do marca włącznie. W grudniu są okresy 'hossy', gdy dzieci gremialnie pchają się na świat oraz 'bessy', gdy nowi obywatele właściwie się nie rodzą. Co ciekawe, tym krótkim okresem jest czas między 23. i 26. dniem grudnia. Widocznie większość dzieci jest na tyle uprzejma, by nie rodzić się w czasie Świąt Bożego Narodzenia, kiedy człowiek ma głowę zaprzątniętą innymi problemami - miło z ich strony! (Wszystkie dane na podstawie informacji ze strony Głównego Urzędu Statystycznego: www.stat.gov.pl oraz zestawień Uniwersytetu Harvarda.)

Znów kilka faktów z życia: kiedy się rodziłam, rozpętała się straszna burza. Miało to miejsce po piątej rano i chociaż w lipcu słońce wschodzi już koło czwartej, tego dnia z powodu chmur było ciemno jak w nocy. Mój brat przyszedł na świat w dniu parnym i gorącym. Aura była nie do zniesienia, a temperatury sięgały trzydziestu pięciu stopni w cieniu. Moja przyjaciółka urodzona pod koniec listopada podobno wyleczyła swoją mamę z jesiennej depresji… jednak nie dam sobie ręki uciąć, bo dziewczyna wygłasza ową rewelację na przemian ze stwierdzeniem, że matka nie miała żadnej depresji - aż do momentu jej powicia.

 

Jaki to wszystko ma związek z tematem? Taki, że prawdziwie istotną rzeczą jest okres roku, w jakim nasze dziecię przychodzi na świat.

 

Cztery pory roku (niekoniecznie Vivaldiego)

Rodzenie dzieci to nie jest kaszka z mleczkiem. Nawet mężczyźni i kobiety, które nigdy nie rodziły, są w stanie wyobrazić sobie, że to nie tylko ogromny stres, ale przede wszystkim - gargantuiczny wysiłek fizyczny, któremu niekoniecznie sprzyja aura za oknem. Trzaskający mróz, tropikalny upał albo ulewy rodem z tajlandzkiej pory deszczowej - czy wydanie na świat dziecka nie jest samo w sobie trudne, naprawdę natura musi jeszcze wszystko dodatkowo komplikować?

 

Każda pora roku ma swoje prawa i charakterystyczne cechy. Przyszłe mamy powinny wziąć te czynniki pod uwagę, bo będzie to miało ogromny wpływ na ich i dziecka funkcjonowanie w pierwszych miesiącach jego życia.

 

Małe dziecko bawiące się na kocu
Letnie miesiące sprzyjają zabawom z maluchem na świeżym powietrzu

 

Lato

Tę porę roku ludzie zazwyczaj lubią i wyczekują jej z wytęsknieniem. Poza jedną konkretną grupą społeczną (no, dwoma - ranking otwierają pasjonaci zimowych sportów), a są nią… kobiety w ciąży. Rodzenie dzieci w czasie największych upałów nie należy do przyjemności (moja matka, jak pisałam na początku, mogłaby coś na ten temat powiedzieć). Zaletą jest niewątpliwie to, że ciepła pogoda pozwala na to, żeby dziecko, nawet dopiero co urodzone, spędzało czas na powietrzu. Lato nie jest tak zdradliwe jak wiosna czy jesień - nie trzeba dziecka ubierać na cebulkę, okrywać warstwami kocyków i spędzać długich godzin w przedpokoju w celu przygotowania pociechy do wyjścia na świat.

 

Z drugiej strony, wadą jest to, że rodzice będą raczej musieli spisać lato na straty - przynajmniej w sferze urlopów i wyjazdów. Podróżowanie z noworodkiem jest wyjątkowo kłopotliwe (choć nie niemożliwe!) i nie każda matka znajdzie w sobie siłę, by zwiedzać świat od razu po powiciu dziecka, zaś tato wykaże się wystarczającym zmysłem logistycznym, by zaplanować sensownie całą wyprawę. Mama najprawdopodobniej będzie musiała zapomnieć o sezonowych, typowo letnich zajęciach - aktywności fizycznej, sporcie, opalaniu się. Każdy specjalista odradzi poważniejsze zmiany w imidżu - farbowanie włosów na zwariowany kolor albo zrobienie paznokci z fantazyjnym zdobieniem. W lipcu i sierpniu ludzie odsłaniają ciała i naturalnie chcą prezentować się jak najlepiej, kolorowo i świeżo - czego młoda mama raczej nie może o sobie powiedzieć (przynajmniej w okresie połogu). Dla niektórych pań może to być problem, jeśli zawsze były nastawione na letnią spektakularną metamorfozę, dzięki której przyćmiewały swym blaskiem wszystkie inne kobiety na ulicy.

 

Zima

Po drugiej stronie skali mamy miesiące zimowe. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że nie ma bardziej niewdzięcznego czasu w ciągu roku na rodzenie dzieci i częściowo jest to prawda. Dziecko już na wstępie potrzebuje wielu ubranek, a to się wiąże z kosztami. Ujemna temperatura nie zachęca do rodzinnych spacerów, szczególnie jeśli każda przygotówka do wyjścia z domu trwa pół dekady. Pociechę trzeba przecież owinąć, okryć, otulić, osłonić, ochronić, odziać i podjąć jeszcze kilka działań z nazwą zaczynającą się na 'o'; nie mówiąc o tym, że i samemu trzeba coś na siebie włożyć.

 

Mrozy to nie jedyny problem zimowej aury. Dzień jest zimą krótki i nigdy nie starcza na nic czasu - na jego brak narzekają nawet osoby bezdzietne, a co dopiero świeżo upieczeni rodzice! Z drugiej strony, dziecko w takich warunkach dość łatwo zahartować, dzięki czemu zazwyczaj pociechy 'zimowe' w późniejszych latach wykazują się większą odpornością niż rówieśnicy z letnich miesięcy. Oczywiście hartować trzeba rozsądnie - zbyt intensywne skończy się przeziębieniem pociechy… a i tak niektórzy rodzice zniechęcają się do tego całkowicie, zważywszy jakim utrudnieniem dla wózków są zaspy, lód, koleiny i inne zimowe atrakcje. Mama w trzecim trymestrze ciąży miewa problemy ze znalezieniem dla siebie zimowych okryć.

 

Wyjście na dłuższy czas nastręcza poważnych trudności, a ilość rzeczy, które trzeba ze sobą zabrać, może przyprawić o zawrót głowy. Dziecko, wbrew pozorom, najłatwiej przegrzać, kiedy za oknem trzaska mróz. Rodzice ubierają je bardzo grubo i często zapominają ściągnąć kilka warstw po wejściu do pomieszczeń, np. urzędów, sklepu czy do kościoła. Mogą uznać, że na załatwienie sprawy potrzebna jest chwilka, a ponowne odziewanie dziecięcia kosztowałoby zbyt wiele czasu i nerwów. Dziecko tymczasem cierpi, poci się i męczy - i staje się otwartą bramą dla wirusów.

 

Za to większość mam miło wspomina drugi trymestr ciąży, który w przypadku narodzin dziecka zimą przypada na jesień. Wtedy brzuszek jest już widoczny, ale jeszcze niezbyt wydatny, więc nie ma problemu z doborem ubrania, zaś nieco przemęczona, opuchnięta i ociężała mama nie cierpi katuszy z powodu lejącego się z nieba żaru.

 

Wiosna

To chyba jedna z najbardziej przyjaznych pór roku, jeśli chodzi o rodzenie dzieci, przy czym, o dziwo, przychodzi ich wtedy na świat stosunkowo mało! Kobiety, którym jednak udało się 'wstrzelić' i zajść w ciążę pod koniec wakacji albo wczesną jesienią podczas babiego lata mogą uznać się za szczęściary - jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będą rodzić w pięknych okolicznościach przyrody, ciesząc się słońcem, zielonością i ptasim trelem (chociaż może nie bezpośrednio w czasie porodu - wówczas kobieta myśli niekoniecznie o kontemplacji przyrody).

 

Przyjście na świat dziecka w kwietniu, maju czy czerwcu ma wiele zalet - pogoda jest już zwykle przyjemna i ciepła, ale nie skwarna, wobec czego mniej męczyć się będą i mama, i dziecko. Zanim nadejdzie pełnia lata, mama będzie miała już za sobą trudy połogu, a młody człowiek nie będzie już wymoczonym noworodkiem, lecz kilkumiesięcznym niemowlęciem, a z takim obywatelem na pokładzie już odrobinę prościej zaplanować choćby weekendowy wypad.

 

Do wad tej pory roku należy przede wszystkim zdradziecka pogoda - nie od dziś wiadomo, że 'w marcu jak w garncu', a 'kwiecień-plecień'. Malutkie dziecko łapie łatwo wszelkie infekcje, a wiosną jest szczególnie narażone na wahania temperatur, naprzemienne słońce i deszcz czy groźne alergie. W powietrzu na wiosnę roi się od pyłków, dodatkowo budzą się zwierzęta i wylatują na łąki owady - te również są dla noworodka potencjalnym zagrożeniem. Niewątpliwie jednak niewiele jest rzeczy równie przyjemnych co możliwość zabrania pociechy do pachnącego, zielonego i umajonego kwieciem parku - nawet jeśli w przyszłości nic nie będzie z nich pamiętała i większość prześpi.

 

Jesień

W zależności od nastawienia rodziców może to być albo idealny, albo beznadziejny czas na urodzenie dziecka. Listopadowa szaruga źle wpływa na nastrój mamy (a potem i dziecka). Wtedy również organizmy doznają szoku termicznego, kiedy lato, które zdążyło nas rozpieścić, kończy się i pogoda się psuje. Nastaje czas pluchy i porywistego wiatru - przejściowy okres między czasem 'gorącym nie do wytrzymania' i 'lodowatym, że zęby grają'.

 

Istotnym aspektem jest czynnik ekonomiczny, który nabiera dodatkowego znaczenia właśnie jesienią. Rodzice kilkorga dzieci muszą rozdzielić między pociechy nie tylko czas, uwagę i umiejętności, ale - niestety! - również fundusze. Noworodek to 'studnia bez dna' - ogrom pieniędzy, jakie się na niego wydaje, jest niemal niepoliczalny. Ludzie, którzy spełniają marzenie o budowie własnego domu, przyznają, że gniazdko pochłania niewyobrażalne kwoty, jednak dziecko jest pod tym względem równie 'żarłoczne'. Nie ma w tym niczyjej winy (już na pewno nie dziecka!), po prostu niemowlę ma spore potrzeby, które trzeba zaspokoić. Nie wolno przy tym zapominać o jego starszym rodzeństwie, które nierzadko rozpoczyna właśnie nowy rok szkolny, przez co wydatki wzrastają wielokrotnie.

 

Na szczęście nie wszystko wygląda tak strasznie. Przyszłe jesienne mamy z pewnością ucieszy fakt, że dzieci, które w tej porze roku przychodzą na świat, zwykle są większe, odporniejsze i cieszą się lepszym zdrowiem niż rówieśnicy. Ma to związek z tym, że okres wzmożonego wzrostu płodu - czyli trzeci trymestr - przypada na lato, kiedy jest stały dostęp do świeżych owoców i warzyw bogatych w witaminy i minerały, które doskonale odżywiają dzieciątko i sprawiają, że rośnie jak na drożdżach... jeszcze zanim ujrzy twarz mamy na własne oczy!

 

Nie ma znaczenia, czy syn lub córka jest Koziorożcem, Wodnikiem, Kogutem czy inną Kozą; kochamy te z maja i te z listopada, a pociechy styczniowe są tak samo urocze jak te z czerwca (bywają również tak samo nieznośne). Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie analizował kalendarza, gryząc w nerwach ołówek, by zaplanować idealną datę narodzin - zwłaszcza że jest to jedno z tych wydarzeń w życiu człowieka, które jest kompletnie nieprzewidywalne.

 

Zresztą... Na co to komu? Przecież dziecko, niezależnie od dnia i miesiąca urodzenia, to ogromne szczęście i nieprzebrana radość!

 

Magdalena Lipniak-Młyńczak